Aleksander Doba coraz bliżej Florydy

- Haitanki wypłynęły do mnie z kwiatami, ale za szybko płynę - Aleksandrowi Dobie płynącemu kajakiem samotnie po Atlantyku niezmiennie dopisuje humor. Niemniej, w tym żartobliwym tekście przesłanym kilka dni temu potwierdza to, co wynika z obserwacji punktów SPOT na mapie wyznaczających aktualną pozycję Olka: w ogromnym tempie zbliża się do Florydy, celu swojej wyprawy.

Polub nas na facebooku. Będzie ciekawie >>

O przebiegu wyprawy Aleksandra Doby i tempie, jakiego nabrała przez ostatnie dwa tygodnie pisze Piotr Chmieliński, który przygotowuje się już na powitanie kajakarza na florydzkim wybrzeżu, wraz z miejscową orkiestrą, która wznowiła przygotowania do radosnego i gromkiego zagrania na cześć polskiego kajakarza.

***

Gdyby kajak miał żagiel, to można by powiedzieć, że Olek po wielu miesiącach borykania się z przeciwnościami - sztormami, huraganami, urwanym sterem - wreszcie złapał wiatr w żagle. Po przerwie spowodowanej przymusowym lądowaniem na Bermudach, powrócił na wody oceanu 25 marca i szybko wystartował w kierunku wybrzeża amerykańskiego, by w niespełna dwa tygodnie pokonać prawie połowę z liczącej ponad 1100 km trasy. Tylko w ciągu ostatnich czterech dni przepłynął prawie 400 kilometrów!

Skąd takie tempo? Po pierwsze dość sprzyjające wiatry północny i północno-wschodni zepchnęły Olka na południe i południowy zachód, a więc w pożądanym kierunku. A po drugie... brak pałąka, istotnego elementu konstrukcji "OLO" (nazwa kajaka Doby), dzięki któremu kajak w przypadku wywrotki wracał do pozycji wyjściowej, ale jednocześnie go wstrzymywał w przypadku wiatrów wiejących w przeciwną stronę.

Kiedy w trakcie wodowania z pokładu żaglowca "Spirit of Bermuda", którym Aleksander Doba dotarł do punktu 27N;64W, skąd miał wyruszyć w dalszą podróż na Atlantyku, pałąk został zmiażdżony przez przechylający się pod wpływem gwałtownego uderzenia wiatru statek, podstawowe pytanie, jakie wraz z załogą sobie zadaliśmy to, czy można płynąć bez tej części gwarantującej stabilność na falach? Sam Olek nie miał żadnych wątpliwości. Po zdemontowaniu umieszczonych na zniszczonym pałąku światła nawigacyjnego i aktywnej anteny radarowej, odpłynął samotnie na spotkanie ze swoim marzeniem - pierwszym w historii przepłynięciem kajakiem Atlantyku pomiędzy najbardziej oddalonymi od siebie punktami położonymi na wybrzeżach Europy i Ameryki Północnej. Po kilku dniach widoczne było, że "OLO" doskonale radzi sobie na falach bez pałąka, płynąc znacznie szybciej niż dotychczas.

Pozostawał jednak jeszcze jeden problem: ze względów bezpieczeństwa konieczne było szybkie zainstalowanie zdemontowanych sygnałów ostrzegawczych na kajaku, co nie było takie proste. Niemniej Olek nie pierwszy raz udowodnił, że jego umysł inżynierski i pomysłowość to źródła dość oryginalnych, ale i praktycznych rozwiązań, o czym napisał w swoim raporcie z 4 kwietnia: Moi Drodzy, po 10 dobach nie jest źle, a dobrze! Światło nawigacyjne uruchomiłem w pierwszej dobie, na dzbanku po napoju. Klosz - z butelki po coca-coli. Żarówka 400 mm nad kabiną. Aktywna antena radarowa na maszcie z wiosła - wysokość, jak na pałąku; uruchomiłem po 5 dobach.

Po tych 10 dniach zdążył się przekonać, jakie są wady i zalety płynięcia kajakiem pozbawionym pałąka, co prezentuje w swoim raporcie: Minusy: lampa i antena - prowizorka. Korzystne wiatry - mniejsze siły wspomagające. Przy dryfowaniu, mimo użycia 3 dryfkotew mocowanych na dziobie, kajak ustawia się bokiem do fal lub do 45 st. Z pałąkiem - dziobem do fal. To największy minus. Plusy: większa stateczność poprzeczna - mniejsze kiwanie. Mniejszy opór, przy niekorzystnych wiatrach skuteczniej mogę się przeciwstawić. Bez pałąka lepiej.

Najistotniejsza jednak była wiadomość, w której Olek pisał: Cieszę się, że po awaryjnej przerwie mogę kontynuować Transatlancką Wyprawę Kajakową.

W momencie wypłynięcia Olka po wodowaniu ze ''Spirit of Bermuda'' przypuszczaliśmy, że w ciągu 5-6 tygodni dotrze do Florydy. Tempo, w jakim płynie po Atlantyku zmusza do weryfikacji tego terminu. Jeśli nie pojawią się jakieś nowe przeszkody Aleksandra Doby można spodziewać się w porcie New Smyrna Beach na Florydzie nawet już za tydzień!

Wszystko o wyprawie Aleksandra Doby >>

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.