Instruktor ratownictwa górskiego o ojcu, który wyruszył z pięciolatkiem na Orlą Perć: poważny błąd, dziecko nie radzi sobie w takich warunkach

- Małe dziecko jest po prostu fizycznie zbyt słabe, by poradzić sobie w tych warunkach - mówi Tomasz Kozłowski, psycholog i instruktor ratownictwa górskiego. W ten sposób komentuje wczorajszy incydent w Tatrach, gdzie ojciec wraz z pięcioletnim synem zgubił się w okolicach Orlej Perci.

W poniedziałek wieczorem do TOPR zadzwonił mężczyzna proszący o pomoc. Okazało się, że wraz z synem zboczył ze szlaku i zgubił się w rejonie Koziego Wierchu . - Cała akcja skończyła się szczęśliwie dla turystów, a mogła tragicznie. Pięcioletnie dziecko nie miało już siły podążać za ojcem - komentowali tę sprawę ratownicy górscy.

O tę wzbudzającą emocje sytuację pytamy Tomasza Kozłowskiego, psychologa, coacha i instruktora ratownictwa górskiego.

Orla Perć, Kozi Wierch, Wielka Buczynowa Turnia - czy to są miejsca, w które powinno zabierać się na górską wędrówkę pięcioletnie dziecko?

Tomasz Kozłowski: To są trudne trasy. Chociażby dlatego, że na niektórych ich odcinkach trzeba korzystać z umieszczonych tam łańcuchów, klamr i drabinek. Małe dziecko jest po prostu fizycznie zbyt słabe, by poradzić sobie w tych warunkach. Co więcej, pięciolatek może mieć problem ze zrozumieniem niebezpieczeństwa, które mu grozi. Dlatego zabieranie dzieci w rejon Orlej Perci to generalnie bardzo zły pomysł.

Media informują, że ojcu mogą być nawet postawione w tej sprawie zarzuty.

Nie jestem ekspertem w dziedzinie prawa, więc trudno mi to komentować, ale z całą pewnością taka decyzja to ze strony ojca bardzo poważna nierozwaga. Wątpię zresztą, żeby chciał z premedytacją narazić dziecko na niebezpieczeństwo. Być może po prostu się zgubili, w wyniku czego znaleźli się w tych trudnych warunkach. Ale tak czy inaczej wyprawa w tak wysokie góry była w tym przypadku poważnym błędem.

Dlaczego?

Choćby ze względu na gwałtowne zmiany pogody, które mogą czasem oznaczać konieczność biwakowania w nocy gdzieś na szlaku. Małe dziecko może nie być na to gotowe zarówno psychologicznie, jak i kondycyjnie. I wówczas, tak jak było pewnie i w tym przypadku, cała wyprawa kończy się dla niego traumą. Niewykluczone, że zamiast pokochać góry, do czego dążył zapewne jego ojciec, chłopiec zniechęci się do jakichkolwiek górskich wędrówek.

Czy w czasie, kiedy pracował pan jak ratownik górski, podobne sytuacje zdarzały się często?

Na szczęście nie. Natomiast miałem z kilkoma takimi przypadkami do czynienia. Poszukiwaliśmy 7-8-letnich dzieci, które wraz z rodzicami zgubiły się w górach z powodu złej pogody. Niestety, turyści często oceniają pogodę na podstawie tego, jakie warunki panują w Zakopanem czy Karpaczu, czy innych podgórskich miejscowościach turystycznych. Nie zdają sobie sprawy, że te 700 metrów wyżej jest zupełnie inaczej.

Pamięta pan któreś z tych poszukiwań?

Tak. Kiedyś całą noc szukaliśmy dwunastolatka, który odłączył się od rodziców w rejonie zamku Chojnik. Choć nie są to wysokie góry, były fatalne warunki pogodowe: cała rodzina zgubiła się w gęstej mgle. Była wczesna wiosna, w lasach i na zboczach zalegało 30 cm śniegu. Na ślad zaginionego udało się nam trafić dzięki temu, że zgubił but. Znaleźliśmy go gdzieś w lesie i wiedzieliśmy, w którą mniej więcej stronę mógł pójść chłopak. Nad ranem, skrajnie wychłodzony, był już w naszych rękach.

Co radziłby pan rodzicom, którzy chcą pokazać dzieciom góry? Gdzie powinno się zabierać dzieci na wyprawy?

Można chociażby wjechać kolejką na Kasprowy albo Gubałówkę. Można chodzić po nieco niższych niż Tatry Karkonoszach czy Beskidach. Świetnym pomysłem jest na przykład wejście na Śnieżkę - to dla pięciolatka wyprawa na tyle długa i męcząca, że będzie przygodą, wyzwaniem. Ale jednocześnie na tyle bezpieczna, że nie trzeba będzie wzywać pomocy GOPR.

Wycieczka na Rysy to już za dużo?

Zdecydowanie. To dwunastogodzinna wyprawa. Niecierpliwy i dynamiczny pięciolatek nie będzie w stanie jej sprostać. Dzieci w tym wieku nie powinno się zabierać na wyprawy dłuższe niż kilka godzin, w które należy jeszcze wliczyć czas powrotu. Zresztą przecież one i tak nie są w stanie docenić wagi takiej wycieczki: żeby wiedzieć, że Rysy to najwyższy szczyt w Polsce i że zdobycie go jest ogromnym osiągnięciem, trzeba mieć choćby podstawową znajomość geografii.

Kiedy więc najlepiej zacząć chodzić z dziećmi w tak wysokie góry?

Myślę, że nie wcześniej, niż gdy mają 13, 14, 15 lat. Ale chodzi nie tylko o ich siłę czy wytrzymałość: młody człowiek, który porwie się na taką wyprawę, powinien być do niej wewnętrznie przygotowany. Chodzi o motywację i zrozumienie, że może to być niebezpieczna wycieczka.

Na koniec chciałbym zapytać, jak powinni zachowywać się rodzice, którzy znaleźli się gdzieś w górach ze swoimi dziećmi w podobnej, niebezpiecznej sytuacji?

Przede wszystkim zachować spokój i pewność siebie, bo nasza postawa bezpośrednio wpływa na to, jak dzieci interpretują całą sytuację. Pamiętajmy, że choć nie zawsze nas słuchają, niemal zawsze, mniej czy bardziej świadomie, nas naśladują. Jeśli w obliczu sytuacji kryzysowej będziemy spokojni, dziecko także nie wpadnie w panikę.

Zobacz wideo

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.