Selma na Morzu Rossa. Pakowy labirynt. Poniżej 77 stopnia szerokości S.

Jacht s/y Selma Expeditions mija 78 stopień szerokości geograficznej Południowej i dopływa - cały czas na żaglach - do Zatoki Wielorybów na antarktycznym Morzu Rossa. Do celu - południowego krańca Zatoki - krańca wszystkich oceanów na południe pozostało mniej niż 40 mil (75 km.)

Z pokładu s/y Selma Expeditions. 11-12 lutego. Minęliśmy 77 stopień szerokości S. Południowy kraniec Morze Rossa

Ostatnie kilka dni dosyć ciężkie. Pakujemy w paku. Nie na siłowni, ale efekty pewnie będą podobne. Idziemy na wytrzymałość i siłę jednocześnie. Przeciskamy się przez zwarty pak. Wachty po 5-6 osób. Nawet kambuz z doskoku pomaga! Ciężka robota na pokładzie. Na drugim salingu, niemalże pod topem masztu siedzi na oku minimum jedna, a bywa, że dwie osoby. Na dole w kokpicie minimum dwie osoby i jeszcze jedna przy koszu dziobowym. Sterówka też pracuje.

UKF-ki nie nadążają z ładowaniem baterii. Bez przerw jesteśmy wszyscy w kontakcie. Informacje spływają do sternika ze wszystkich stron. Wachty kończące nie ściągają sztormiaków i czekają na szybkie zrzucanie lub wciąganie żagli.

Wachtujemy nawet po 12 godzin. Chłopaki na salingach spędzają po 2-3 godziny i zmarznięci są opuszczani na pokład. Pracujemy wszyscy po równo. Płyniemy do wejścia Zatoki Wielorybów! Uciekamy przed nadchodzącym załamaniem pogody, bo nie chcemy znaleźć się wśród tych olbrzymich, ciężkich płyt kry i gór lodowych w czasie silnego rozkołysu morza. Nasza praca i upór zostają są nagrodzone, udaje się nam uciec złej pogodzie. Co prawda teraz mamy "mordewind", ale to już mała niedogodność. Uciekliśmy górom lodowym - wchodzimy w luźny pak. Przeciwny wiatr i chwilowe opady śniegu. Gramy o całą stawkę.

Zobacz wideo

Na celu mamy wejście powyżej 78". Pływanie wśród coraz szerszych torów pozbawionych lodu zakończyło się nagle. Znowu wpływamy na otwartą przestrzeń Morza Rossa. Przed nami nie więcej niż 70 mil do celu - Zatoki Wielorybów. Płyniemy na żaglach Po południu postawiliśmy genuę i z prędkością 6-7 węzłów pewnie idziemy do celu.

Spotkamy na mijanych krach kilka pingwinów cesarskich i adeli. Na niebie coraz więcej petreli śnieżnych i skuł. Foki  też zaczynają być coraz częstszymi gośćmi na krze. Wyraźnie czuć zbliżający się po miesiącu żeglugi ląd. Obecnie znajdujemy się poza 77". Warunki na podejściu do niedalekiego lądu - żeglugowo dobre, choć co jakiś czas pada śnieg. Nie jest on dla nas przeszkodą , a jedynie niedogodnością dla sternika. Na takie przypadki wymyślono gogle lub dobre okulary! Wachty przebiegają spokojnie, swoim starym rytmem.

Jeśli przyroda nie postawi następnych barier, już za dzień możemy być u celu. Prognozy są dobre. Załoga skupiona. Zdajemy sobie sprawę z tego, że ostatnie dni bywają bardzo trudne, ale bliskość celu nas uskrzydla. Trudy nas zahartowały i sprawdziły. Czujemy bliskość spełnienia marzeń naszych i naszych przyjaciół, ale wiemy też, że powrót "z końca świata" będzie równie ciężki, na niego też przypadnie znaczna część naszej energii i skupienia.

Przemy do przodu i wszelkie utrudnienia wzmacniają naszą determinację. Jesteśmy w miejscu, o którym marzyliśmy od lat, w fajnym zespole, zdrowi, najedzeni i pełni dobrych emocji. Cóż nam więcej potrzeba?

Przemy na przód!

Z pędzącej Selmy pozdrawia załoga: Piotr oraz Jacek, Artur, Damian, Leon, Luby, Wifi, Tomek, Kris, Duszan, i Krzysiek.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.