Denis Urubko odebrał polskie obywatelstwo

Jeden z najwybitniejszych himalaistów w historii został Polakiem. Denis Urubko, zdobywca wszystkich ośmiotysięczników, w czwartek odebrał obywatelstwo z rąk Wojewody Dolnośląskiego. A wcześniej dostał zaproszenie na zimową wyprawę na K2 od Janusza Majera, szefa Polskiego Himalaizmu Zimowego.

Urubko urodził się Niewinnomyssku w północnym Kaukazie. W ciągu 9 lat wszedł bez tlenu na wszystkie czternaście ośmiotysięczników. Za wytyczenie nowej drogi na południowo-wschodniej ścianie Czo Oju (8201 m.n.p.m.) otrzymał Złoty Czekan - najbardziej prestiżową nagrodę we wspinaczkowym świecie. W 2009 roku wraz z Włochem Simone Moro jako pierwsi stanęli zimą na szczycie Makalu (8481 m.n.p.m.), a dwa lata później z Moro i Amerykaninem Corym Richardsem na Gaszerbrumie II (8035 m.n.p.m.).

Urubko jest jednym z najlepszych himalaistów w historii. A z wciąż aktywnych - chyba najlepszym.

Od Janusza Majera, szefa programu Polskiego Himalaizmu Zimowego, dostał już zaproszenie na organizowaną przez Polaków w zimie 2015/2016 wyprawę na K2

Co przekonało najlepszego aktywnego himalaistę na świecie do zmiany paszportu?

- Podoba mi się entuzjazm, z jakim Polacy podchodzą do gór. Jest w was energia, której szukam w życiu - mówi.

Żeby pojąć, co kryje się za tymi słowami, trzeba zrozumieć realia i podejście Rosjan do wspinaczki. W Rosji, a wcześniej w ZSRR i WNP (Urubko mieszkał w Ałmaty, przyjął obywatelstwo Kazachstanu i służył w Centralnym Sportowym Klubie Armii Kazachstanu w sekcji alpinizmu) przez wiele lat alpinizm był traktowany jako jedna z dyscyplin sportowych, czyli miał centralny system szkolenia, narodową kadrę i trenerów, którzy najpierw uczyli młodzież, a potem autorytarnie kierowali wyprawami. W Kazachstanie robili to w myśl zasady programu "Kazachstan na wszystkich ośmiotysięcznikach świata".

Tego wszystkiego już nie ma. Można powiedzieć, że wspinacze zostali osieroceni i muszą radzić sobie sami.

Denis Urubkowski

W 2000 roku Urubko, który dopiero zaczynał swoją himalajską karierę, spotkał pod Mount Everestem Piotra Pustelnika. - To był mój pierwszy zagraniczny kierownik. Dostałem od niego pierwszy kombinezon. Sam go sobie kupić nie mogłem, bo byłem tylko biednym szeregowym - mówi Urubko, były oficer armii Kazachstanu.

To wtedy po raz pierwszy zetknął się mocniej z zachodnim podejściem do wspinaczki, gdzie za sprzęt płacą sponsorzy, a nie budżet państwa.

Rok później przerwał atak na szczyt góry Lhotse i sprowadził do obozu IV osłabioną, znaną polską alpinistkę Annę Czerwińską i Szerpę.

W 2002 roku pojechał w zimie z ekspedycją Krzysztofa Wielickiego na K2. - Spodobał mi się wasz sposób pracy na wyprawach. Zaprzyjaźniliśmy - mówi. To na tej wyprawie uratował Marcina Kaczkana, który podczas ataku szczytowego doznał obrzęku mózgu.

W ostatnich latach Urubko jest w Polsce częstym gościem. Pierwszy raz przyjechał w 2008 roku na Dni Lajtowe, festiwal organizowany przez Polski Klub Alpejski. Trzy lata później ukazała się w Polsce jego książka "Skazany na góry", a w 2013 roku otrzymał tytuł instruktora wspinaczki i alpinizmu w Polskim Klubie Alpejskim, którego jest członkiem.

Urubko przyjmuje zaproszenia na górskie festiwale, gdzie opowiada setkom osób o swoim himalajskim świecie.

U nas jest gwiazdą - udziela wywiadów największym gazetom, występuje w programach śniadaniowych. Lubi polskich wspinaczy, a oni nie pozostają mu dłużni. Wielicki, kierownik ostatniej zimowej wyprawy na Broad Peak, zapytany o marzenia powiedział niedawno: "Marzy mi się, żeby zrobić międzynarodową wyprawę zimową na K2, w skład której wejdą Polacy oraz Denis Urubkowski i Simone Morowski."

W Rosji Urubko, tak jak inni alpiniści, ma status wariata, na którego nie warto zwracać uwagi narodu.

Przestał czuć się potrzebny.

K2 - cel ostateczny

Tej zimy wraz z Adamem Bieleckim i baskijskim wspinaczem Alexem Txikonem mieli jechać na K2 (8611 m.n.p.m.), ale w ostatniej chwili Chińczycy odmówili im pozwolenia. K2 to góra legenda, obok Nanga Parbat jedyny ośmiotysięcznik niezdobyty zimą. O tej porze roku był szturmowany tylko trzykrotnie. Leży w paśmie Karakorum, gdzie pogoda jest gorsza i mniej przewidywalna niż w Himalajach, a na wspinaczy oprócz ekstremalnie niskich temperatur, czekają huraganowe wiatry.

W 1987 roku wyprawa kierowana przez Andrzeja Zawadę, pomysłodawcę zimowego himalaizmu, w ciągu trzech miesięcy miała tylko 10 dni pogody pozwalającej na wspinaczkę.

15 lat później wiatr rwał na strzępy bazę wyprawy Krzysztofa Wielickiego, co nawet dla zimowego himalaizmu jest rzeczą nietypową. K2 to największy problem zimowego himalaizmu, a może i alpinizmu w ogóle. Ale to też największa nagroda - kto zdobędzie szczyt w zimie, zapisze się w historii bardziej, niż gdyby wszedł, nawet samotnie, na wszystkie czternaście ośmiotysięczników.

A w tej chwili nie ma lepszego himalaisty niż Urubko, który mógłby do tego celu poprowadzić.

Śledź autora na twitterze @deszczep

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.