Gdzie są źródła Amazonki? Wielka rzeka znowu wszystkim zagrała na nosie

Okazuje się, że pierwsza kropla, która zasila Amazonkę, nie spływa, jak do tej pory myślano, ze zboczy Nevado Mismi w południowym Peru.

Waszyngton, początek kwietnia 2012 r. Piotr Chmieliński odbiera telefon. Dzwoni West Hansen, kajakarz, który uparł się, że spróbuje przepłynąć Amazonkę w jak najkrótszym czasie.

Połączenie nie zdziwiło Chmielińskiego, bo wybierający się nad najdłuższą rzekę Ameryki Południowej (a może i świata - cały czas trwa spór, czy Amazonka jest dłuższa od Nilu) często szukają u niego rad. W końcu to on w 1985 r. jako pierwszy przepłynął ją całą - pokonał 7 tys. km kajakiem i pontonem. Po sześciu miesiącach dotarł do ujścia rzeki, która rozpoczyna się strużką, a do Oceanu Atlantyckiego wlewa się 200-kilometrową deltą. O historii tej wyprawy można się dowiedzieć więcej w bestsellerowej książce Joe Kane'a "Z nurtem Amazonki. Pionierska wyprawa Piotra Chmielińskiego".

Wyprawa zaczęła się od źródeł strumienia Apachety, który bierze swój początek w Andach z kropel topiącego się lodowca. Apacheta łączy się z Carhuasantą, tworząc Lloquetę, która z czasem przekształca się w Challamayo, potem Hornillos i wreszcie Apurimac. Ten po połączeniu z Mantaro zmienia nazwę na Ene, później Tambo i wreszcie Ukajali. W pobliżu Iquitos, największego leśnego miasta świata, do którego nie da się dotrzeć drogą, Ukajali łączy się z Maranon i tworzy Amazonkę.

Proste? Nie do końca.

W 2000 r. Chmieliński brał udział w kierowanej przez jego przyjaciela Andrzeja Piętowskiego ekspedycji, która dzięki najdokładniejszym w tamtych czasach urządzeniom GPS zmierzyła Apachetę i jej kontrkandydatkę do miana źródła Carhuasantę. Okazało się, że to ta druga jest dłuższa. Nie wypływa jednak, jak ustalono w 1971 r., z laguny McIntyre, ale z leżącego odrobinę niżej jeziora Ticlla Cocha. Stamtąd, płynąc nieprzerwanym strumieniem przez cały rok, daje początek Amazonce.

"Wszyscy się mylą"

Polak zna więc wszystkie tajemnice i pułapki tej rzeki. Tyle że West Hansen tym razem nie dzwonił po porady. Powiedział Chmielińskiemu, że niejaki James "Rocky" Contos, kajakarz i naukowiec, ma ciekawe informacje dotyczące źródła Amazonki. Wieczorem Contos zadzwonił do Polaka z tezą, że wszyscy byli w błędzie, bo źródła Amazonki są gdzie indziej - 1200 kilometrów na północny zachód.

- Przygotowując się do spłynięcia dopływów Amazonki, zacząłem dla własnej orientacji mierzyć je za pomocą Google Earth. Okazało się, że istnieje rzeka, będąca jednym z głównych dopływów Amazonki, o ponad 70 km dłuższa od Apurimacu. Tą rzeką jest Mantaro - powiedział Chmielińskiemu Contos.

Jak to się stało, że w czasach ultradokładnych zdjęć satelitarnych przeoczono te kilometry? Chmieliński zerknął na mapę. Musiał się dokładnie przyjrzeć, by dojrzeć wąski półwysep Tayacaja. Mantaro opływała go potężnym zakolem. I to właśnie w tym miejscu tworzy się złudzenie.

- Wydawało się, że Mantaro jest krótsza o prawie 200 km! Doszedłem do wniosku, że mój rozmówca chyba ma rację i że to wielka sprawa, którą warto zbadać - mówi mieszkający na co dzień w Waszyngtonie Polak. Dwa tygodnie później wyruszyła do Peru pierwsza wyprawa, której celem była weryfikacja tego sensacyjnego dla światowej eksploracji odkrycia.

Jak zmierzyć rzekę?

To pytanie przez wieki dzieliło hydrologów i wciąż nie zawsze zgadzają się co do odpowiedzi. Czy źródłem rzeki jest dopływ niosący najwięcej wody? Czy może najdalszy punkt dający pierwszą kroplę? A co, jeśli przez jakąś część roku dopływ wysycha? Najczęściej za źródło rzeki przyjmuje się punkt, w którym bierze początek najbardziej oddalony i stały, to znaczy całoroczny, ciągły i nieprzerwany dopływ wody płynącej na powierzchni i wpadającej do większego akwenu, jakim zwykle jest morze czy ocean.

Konsensusem jest podzielenie źródeł ze względu na ich charakter na stałe i sezonowe. Przed wyprawą Chmielińskiego i Contosa za źródło stałe uważana była wypływająca z jeziora Ticlla Cocha Carhuasanta. Z kolei źródłem sezonowym była góra Nevado Mismi, z której przez pewną część roku spływają pierwsze krople zasilające wspomniane jezioro.

W pierwszą z trzech - jak się później okazało - wypraw badających Mantaro, oprócz Contosa i Chmielińskiego, który pełnił funkcję obserwatora z ramienia National Geographic i The Explorers Club, ruszyli także kajakarze James Duesenberry, Boris Trgovcich i starszy syn Chmielińskiego Max. Szukali źródeł Mantaro. Contos twierdził, że są one w jeziorze Acucocha. Ale zmierzyć trzeba było też jeszcze rzekę Hualmay, wpływającą do położonego parę kilometrów na południe jeziora Punrun. Wypływa ona z pobliskich wzgórz Rumi Cruz i wije się jak opętana.

Rok później Contos dotarł do dokładniejszych map. Okazało się, że rzeczywiście Hualmay jest dłuższa od wypływającej z jeziora Acucocha Gashan o 3 km. Ale tuż obok wije się jeszcze jedna rzeka Yanacancha-Chacachimpa i wydaje się być tak samo długa jak Hualmay. Contos i Chmieliński tym razem z młodszym synem Alexem ponownie ruszyli do Peru. Gdy w czerwcu dotarli na miejsce, okazało się, że koryto Yanacancha-Chacachimpa jest puste. Postanowili więc wykorzystać czas na zmierzenie podejrzanej Hualmay. Wynajęli konie i po dniu jazdy dotarli do przełęczy na wysokości 5000 m n.p.m. Mapy Contosa nie kłamały - to na zboczach Coldillera Rumi Cruz znajdowało się źródło Hualmay. Pozostało potwierdzić dane z map i dokonując pomiarów, spłynąć Hualmay, bo wcześniej żaden człowiek tego nie dokonał, a, jak uczy ta historia, mapom nie zawsze można wierzyć.

- Dla mnie i mojego syna była to ogromna satysfakcja, że jako pierwszy w świecie Alex miał okazję przepłynąć odcinek pomiędzy jeziorami Pistaq i Huatacocha. Ja z kolei przepłynąłem cały odcinek Hualmay do jeziora Punrun, robiąc niezbędne pomiary. Całą resztę bardzo trudnej i niezdobytej jeszcze Mantaro przepłynęli natomiast "Rocky" Contos z Jamesem Duesenberry. Teraz mogliśmy już wracać do domu, bo w ten sposób cała Amazonka została przepłynięta, poczynając od jej sezonowego źródła w Cordillera Rumi Cruz - opowiada Chmieliński.

Zaraz, zaraz, jak to sezonowego? Skoro Mantaro bierze swój początek na zboczach Rumi Cruz i z badań jasno wynika, że dzięki temu jest dłuższa niż Apurimac, to dlaczego Chmieliński mówi o źródłach sezonowych, a nie stałych?

Wszystko przez człowieka i jego potrzebę energii.

Źródło zatamowane

Gdy w maju 2012 r. Contos i Chmieliński po raz pierwszy trafili nad Mantaro, przyglądali się jej znad olbrzymiej zapory Tablachaca. W porze deszczowej nie jest ona w stanie powstrzymać rzeki, woda przelewa się przez nią i płynie korytem poniżej tamy. - To piękna rzeka, która ma przepływ wody prawie 350-430 metrów sześciennych na sekundę i wiele dość trudnych odcinków - wspomina Chmieliński.

Ale sytuacja zmieniła się, gdy wrócili w to miejsce trzy miesiące później. Wtedy już wiedzieli, że szukać będą źródła sezonowego, a nie stałego.

- Zeszliśmy do tego samego miejsca, z którego w maju oglądaliśmy Mantaro i zaporę Tablachaca. Mieliśmy sprawdzić warunki i wodę na rzece. Tyle że wody... nie było. Okazało się, że jest problem z zakwalifikowaniem Mantaro jako źródła Amazonki, ponieważ nie spełniała ona kryteriów określonych w definicji - woda nie płynie w sposób ciągły i nieprzerwany na powierzchni ziemi przez cały rok - mówi Chmieliński.

W porze suchej Mantaro płynie 25-kilometrowym tunelem. Trafia nim na drugą stronę kanionu. Spadając w sumie 750 m w dół, produkuje jedną trzecią energii całego Peru. Zapora skraca jej bieg o 170 km, ponieważ pomiar długości rzeki nie jest prowadzony wzdłuż pustego koryta, ale wzdłuż cieku, którym płynie najwięcej wody.

Co z tego wszystkiego wynika? Źródło stałe, z którego Amazonka czerpie nieprzerwanie przez cały rok wodę, jest w jeziorze Ticlla Cocha. Zatem źródłem stałym pozostaje niezmiennie Apurimac. Zmienia się za to źródło czasowe. Gdy Mantaro w porze deszczowej przelewa się przez zaporę Tablachaca, jest dłuższa od Apurimacu o ok. 77 km.

To sprawia, że pierwsza kropla wody zasilająca Amazonkę wcale nie bierze się z górującej nad Ticlla Cocha Nevado Mismi. Ta kropla tworzy się 1200 km dalej w linii prostej na północny zachód, na zboczach Rumi Cruz i kapie z nich przez sześć miesięcy w roku. Gdyby nie skrupulatność i podejrzliwość Jamesa "Rocky'ego" Contosa oraz zaangażowanie Piotra Chmielińskiego, moglibyśmy się tego jeszcze długo nie dowiedzieć.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.