Jubileuszowe spotkanie miłośników gór. 10. Krakowski Festiwal Górski

Górskie historie: wyjątkowe, zabawne, a czasem przerażające, spotkania z alpinistami, filmy, dyskusje o wspinaczce, himalaizmie i narciarstwie - czyli wszystkie góry świata pod jednym dachem w Krakowie.

Steve House, amerykański alpinista i przewodnik górski:

Wszyscy, którzy spędzamy czas w górach, mamy w swojej głowie wspomnienia tych idealnych chwil, kiedy wszystko do siebie pasuje, chwil strachu, kiedy nie wiadomo, co będzie dalej, momentów, kiedy trzeba się wycofać, bo nie da się zrobić ani kroku dalej, czy chwil, kiedy im bardziej się starasz, tym więcej może się zdarzyć. Wszystko jak w życiu, tylko w górach te przeżycia są silniejsze!

Nanga Parbat i co dalej?

Faktycznie, w tym przypadku mocy nie można odmówić. Wspomnień Amerykanina z jego alpinistycznej kariery słucha się na pełnym wdechu. Reinhold Messner, doceniając jego czysty styl alpejski we wspinaczce, nazwał House'a "najlepszym współczesnym wspinaczem wysokościowym".

Większości nazwisko tego wybitnego alpinisty kojarzy się ze słynną 4-kilometrową Ścianą Rupal na Nanga Parbat. Nie bez powodu. Steve House stanął przed nią po raz pierwszy jako 19-latek (żeby załapać się na wyprawę, skłamał wtedy, że ma 21 lat). Ta góra stała się jego marzeniem, jego celem i obsesją. Gdy kilkanaście lat później zdobył tę potężną ścianę, jego górski świat się załamał.

- Wszyscy pytali mnie: "Co dalej?", a ja nie wiedziałem. Czułem, że dobrnąłem do końca mojej górskiej drogi i zacząłem spadać w dół. Już nic we wspinaczce nie pociągało mnie tak, jak Rupal Face. Dwa lata zajęło mi poukładanie tego na nowo - wspominał House w czasie swojego wystąpienia na 10. Krakowskim Festiwalu Górskim.

W 2010 r. jego wspinaczkowy świat kolejny raz runął w gruzach. W czasie wspinaczki na Mount Temple Amerykanin spadł 28 metrów w dół, a połamane żebra uszkodziły wewnętrzne narządy. Po długiej rehabilitacji udało mu się wrócić do wspinania, ale nie tylko - stworzył program "Alpine Mentors" dla swoich następców. - To wszystko nauczyło mnie, że oprócz wspinania mogę zrobić coś jeszcze - podkreśla.

Gdy tylko przyjechał do Krakowa (to jego pierwsza wizyta w Polsce), wbiegł na Kopiec Kościuszki.

- To pierwsza góra, jaką zdobyłem w Polsce - żartuje.

Samotnie przez Rybę

Kolejnym mocnym punktem tegorocznego krakowskiego festiwalu było wystąpienie Austriaka Hansjörga Auera. Opowieść z cyklu: "Nie próbujcie tego robić sami!" - Wiele osób, pewnie też spośród tu obecnych, wspina się na podobnym, wysokim poziomie. Tym, co wyróżnia wspinacza jest przeważnie pomysł, kreatywność w wyznaczaniu sobie celów - mówił w Krakowie Hansjörg Auer.

Kreatywności odmówić mu nie można. Austriak zasłynął w świecie wspinaczkowym w 2007 r., kiedy media obiegło zdjęcie, na którym wspina się po 1200-metrowej ścianie Marmolady (słynna Droga przez Rybę IX-) w Dolomitach. Free solo czyli bez liny i żadnej asekuracji. Zdjęcie na szczycie zrobił sobie już sam komórką. - Umówiłem się z mamą, że wyślę jej sms, jak będę zaczynał drogę i gdy będę już na szczycie. Sami rozumiecie, że musiałem mieć ze sobą telefon - mówi Auer.

Takich "solówek" Austriak ma zresztą na koncie dużo więcej. Ale nie tylko - na KFG opowiedział też o swojej ostatniej ekspedycji na Ziemię Baffina, gdzie ze swoim wspinaczkowym partnerem wytyczył cztery nowe drogi.

Polubić Everest

Nie zabrakło też polskich gwiazd himalaizmu i wspinaczki. O tegorocznym pierwszym zimowym wejściu na ośmiotysięcznik Gasherbrum I opowiadał Janusz Gołąb (na szczycie stanął wraz z Adamem Bieleckim) i kierujący programem Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015 Artur Hajzer.

Było też wspomnienie z Lhotse. - To wejście muszę ocenić jako bardzo dobre, na szczyt prawie wbiegłam, ale sytuacji w górach, które mnie do niego przygotowały, w których uczyłam się oceniać sytuację i swoje możliwości, było mnóstwo - podkreśla himalaistka Kinga Baranowska. Szczyt, na którym stanęła w tym roku to ósmy ośmiotysięcznik w jej karierze i na drodze do zdobycia Korony Ziemi. Swoje wejście zadedykowała Jerzemu Kukuczce, który zginął na południowej ścianie Lhotse w 1989 r.

- Zawsze na koniec zostawiałam sobie Everest i Lhotse. Bałam się komercji, bazy, tego tłumu, o którym tyle się słyszy. Okazało się, że w bazie nie jest tak strasznie. Teraz trochę chętniej myślę o Evereście. Jest przede mną - zapowiada Baranowska. Na koniec dodała jeszcze, jak ważna we wspinaczce jest inspiracja dokonaniami innych, starszych, bardziej doświadczonych.

- Żałuję, że tak niewiele jest okazji, żeby posłuchać o wybitnych dokonaniach wspinaczy starszego pokolenia. Potrzebuję tego, bo ja też muszę gdzieś ładować akumulatory - przyznała.

O polskich dokonaniach w górach najwyższych na tegorocznym festiwalu było sporo, a to za sprawą kanadyjskiej dziennikarki Bernadette McDonald. Jej książka "Freedom Climbers", opowiadająca o złotej erze polskiego himalaizmu, wydana w tym roku w polskim przekładzie ("Ucieczka na szczyt") spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem wśród polskich czytelników.

- Trudna historia tego kraju stworzyła polskich wspinaczy takimi, jakimi byli. Uodporniła ich ciała i umysły, tak, że mogli mierzyć się z najtrudniejszymi celami w górach wysokich - podkreśla dziennikarka.

Sporo o inspiracji mówił też przedstawiciel najmłodszego pokolenia wspinaczy - Alex Raczyński. Ma dopiero 18 lat i na "łojanta" raczej nie wygląda: drobna sylwetka, blond włosy, delikatne, dziecięce rysy twarzy. Mimo to, ma na swoim koncie drogi (o wycenie 9a!), o którym nie śni się nawet wielu starszym i bardziej doświadczonym kolegom "po fachu".

Opowieść o jego wspinaczkowej drodze przeplata się pasją fotografowania, marzeniami o łódzkiej filmówce i zmaganiami z przygotowaniami do matury. To też opowieść o mentorach.

- Bez tych wszystkich, którzy pomagali mi w treningach, organizowaniu wyjazdów, zabierali mnie w piękne wspinaczkowe rejony, ciężko byłoby mi osiągnąć to wszystko - podkreślał wielokrotnie Alex.

Festiwalowa rywalizacja

Nie byłoby Krakowskiego Festiwalu Górskiego bez Mistrzostw Polski w Boulderingu i konkursu filmów górskich.

W boulderowej rywalizacji wśród kobiet zwyciężyła Agata Wiśniewska z KW Toruń (2. Miejsce - Sylwia Buczek, MKS Tarnovia, 3. - Klaudia Buczek, MKS Tarnovia), z mężczyzn najlepszy był Andrzej Mecherzyński-Wiktor z krakowskiego Centrum Wspinaczkowego Renisport. Drugie miejsce zajął Aleksander Romanowski z KW Warszawa, trzecie - Piotr Bunsch (KS Korona Kraków).

Werdykt w Konkursie Filmowym KFG okazał się niełatwy. Grand Prix w Międzynarodowym Konkursie Filmowym jury, któremu przewodniczyła Bernadette McDonald, przyznało ostatecznie filmowi "Autana" w reżyserii Alastaira Lee - o nietypowej, pełnej wyzwań wspinaczce w wenezuelskiej dżungli.

- Miło jest patrzeć, jak z każdym rokiem Alastair Lee rozwija się jako reżyser. "Autana" to film, który może być odbierany w trzech różnych wymiarach - jako czysta przygoda, wysokiej jakości dokument z bardzo trudnej wyprawy i zgłębienie charakterów, psychiki człowieka - uzasadniło swój wybór.

Wśród polskich filmów jury najbardziej spodobała się "Wyprawa na Mnicha" w reżyserii Macieja Stasińskiego. To symboliczna wycieczka Józefa Pitonia, przewodnika, folklorysty, znawcy Podhala, w jego 80.urodziny. Opowieść zabawna i nostalgiczna. - Ludzie się nie starzeją, ino góry są coraz większe - puentuje wycieczkę bohater.

Publiczność najbardziej doceniła film "Nasz Kasprowy" (reż. Janusz Julo Sus), pełen anegdot, wspomnień i archiwaliów na temat kolei na Kasprowy Wierch. I trudno się dziwić, bo choć wszyscy narzekamy na kolejki turystów, tłok na szczycie i marne zimy, to kto nie darzy nie tej góry sentymentem?

Barbara Suchy

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.