Wintercamp 2014. Edukacja i spotkania z himalaistami na największym zimowym biwaku w Polsce

- W zimie 1980 roku byliśmy na Mount Evereście jedyną wyprawą. Dookoła nie było żadnych innych namiotów. Spójrzcie, co się dzieje teraz - powiedział Krzysztof Wielicki, jeden z gości tegorocznego Wintercampu. Na Turbaczu zaroiło się od namiotów. Rozbito ich dokładnie 62.

Co roku pod najwyższą górą świata wspinacze rozkładają setki, a może i tysiące namiotów. Ale biwakowanie, to nie tylko Himalaje. Coraz więcej osób w Polsce chce sprawdzać, jak to jest spędzić w zimie noc w namiocie. Dla nich powstał Wintercamp, największy zimowy biwak w Polsce, podczas którego uczą się zasad bezpieczeństwa i ćwiczą techniki przydatne w zimie w górach.

- Rozbijanie namiotu w środku zimy to dla większości z nas niezłe wariactwo. Na Wintercampie można to zrobić w sposób bezpieczny, kontrolowany, pod okiem profesjonalistów. Słowem: dowiedzieć się czegoś nowego. Nie mówię, że każdy wyjedzie stąd z ogromną wiedzą, bo my tak naprawdę jesteśmy przedszkolem biwakowania. Pokazujemy podstawy, kierujemy ludzi dalej. I co ważne - w Wintercampie możesz wziąć udział tylko raz - mówi Maciej Przywecki z Polish Outdoor Group, organizator biwaku.

Jedyne takie schronisko

Pod koniec stycznia do schroniska na Turbaczu przybyło 120 uczestników Wintercamp 2014. Zima nie dopisała, śniegu było niewiele, ale mimo tego wszystkie szkolenia odbyły się zgodnie z planem w dniach 30.01 - 02.02. 2014 r.

Dlaczego akurat Turbacz? Nie ma innego schroniska w Polsce, które dysponowałoby taką bazą noclegową, dużymi salami i terenem, gdzie można legalnie rozbić namiot. Turbacz w przeciwieństwie do większości polskich schronisk nie leży na terenie parku narodowego, gdzie rozbijanie namiotów jest zabronione.

WinterCamp 2014WinterCamp 2014 WinterCamp 2014 (fot. materiały organizatora) Najnowsze namioty, które testowali uczestnicy Wintercamp 2014(fot. materiały organizatora)

Kto jest przeciętnym uczestnikiem Wintercampu?

- Biwak jest dla osób, którym coś się chce. Uprawiają sporty letnie i zimowe z większym lub mniejszym zaangażowaniem. Prawdopodobnie byli już gdzieś na dalszej wyprawie albo przynajmniej spali w namiocie. Pochodzą z całej Polski, są w różnym wieku. Łączy ich pasja do przygody i do gór - dodaje Przywecki.

Zima, czyli inna ocena sytuacji

Jednym z punktów programu największego zimowego biwaku w Polsce były warsztaty z górskiego bezpieczeństwa, które poprowadzili ratownicy GOPR. Nie zabrakło szkoleń lawinowych, gdzie uczestnicy dowiedzieli się jak zwiększyć swoje bezpieczeństwo w górskim terenie, a w przypadku lawiny pomóc sobie i towarzyszom.

Wintercamp 2014.Wintercamp 2014. Wintercamp 2014. Kurs lawinowy (fot. materiały organizatora) Wintercamp 2014. Kurs lawinowy (fot. materiały organizatora)

- Wychodząc w góry w zimie trzeba wziąć pod uwagę, że o tej porze roku zagrożeń jest więcej i są one inne niż w lecie. Zabieramy inny sprzęt i inaczej planujemy trasę. W zimie może być tak, że idzie się dłużej, bo zalegająca pokrywa śnieżna może nas spowolnić. Musimy zabrać więcej ciepłych ubrań, dwie pary rękawiczek, dwie czapki, ochraniacze przeciwśnieżne. Żeby było łatwiej to możemy nauczyć się poruszać w górach na rakietach śnieżnych czy skiturach. Czasami musimy też skorzystać z raków i czekana. I przede wszystkim pamiętać, że w zimie grożą nam lawiny, więc warto zrobić kurs lawinowy i nauczyć się korzystać z lawinowego ABC, czyli detektora, sondy i łopaty - mówi Rafał Zmarz, instruktor ratownictwa górskiego z Grupy Podhalańskiej GOPR.

Zima to nie lato, ale noc nie musi być straszna

Jakie są najczęstsze błędy zimowego turysty? - Pamiętanie gór z lata. Nie bierzemy pod uwagę, że w zimie trasy wyglądają trochę inaczej i idzie się wolniej. W pewnym momencie zapada zmrok, ludzie są zmęczeni torowaniem śniegu i nie idą dalej. A wtedy może dojść do hipotermii - dodaje Zmarz.

Oprócz szkolenia lawinowego uczestnicy kursu ćwiczyli np. udzielanie pierwszej pomocy, budowę awaryjnego biwaku, wspinanie lodowe, marsz na rakietach śnieżnych czy kopanie jamy śnieżnej, w której cześć z nich później spała. Reszta spędziła dwie noce w namiocie pod gołym niebem.

Wintercamp 2014Wintercamp 2014 Wintercamp 2014. Noc w jamie śnieżnej (fot. materiały organizatora) Wintercamp 2014. Noc w jamie śnieżnej (fot. materiały organizatora)

- Bardzo się bałam mrozu w nocy, ale okazało się, że w namiocie było ciepło. Przeszłam kurs lawinowy i z poruszania się w terenie. Zdarzało mi się być w górach w zimie, ale zawsze spałam w schronisku. Na Wintercampie dowiedziałam się jak poruszać się w rakach, jak posługiwać się czekanem, co zrobić w przypadku lawiny, jak wykopać norę - mówi uczestniczka Wintercampu Katarzyna Wójtowicz, studentka Wyższych Szkół Bankowych.

Załuski - cztery lata w namiocie

Na Turbacz oprócz uczestników wdrapali się również zaproszeni goście. Wśród nich byli himalaiści - Krzysztof Wielicki, Peter Hamor, Dariusz Załuski i Tamara Styś.

- Namiot staje się na wyprawie naszym domem. Policzyłem sobie, że spędziłem w nim dużą część mojego życia, bo prawie cztery lata. Z tego dziewięć miesięcy na zimowych wyprawach. Namioty, które rozbili uczestnicy Wintecampu w ogóle się nie różnią od tych, które bierzemy w Himalaje. Pamiętam wyprawę na Nanga Parbat z Andrzejem Zawadą z 1997 roku. Mieliśmy tam np. namioty o nazwie ''Polinezja''. Nie były namioty przeznaczone na takie warunki, ale jakoś sobie tam radziły. Oczywiście, że namiot to ważna rzecz, jego jakoś zależy od budżetu wyprawy, ale nawet te, które widzę na Turbaczu, mogą sprostać warunkom w Himalajach - mówi Dariusz Załuski.

Wintercamp 2014Wintercamp 2014 Wintercamp 2014. Szkolenie z pierwszej pomocy (fot. materiały organizatora) Wintercamp 2014. Szkolenie z pierwszej pomocy (fot. materiały organizatora)

Zdobywca ośmiotysięczników i reżyser przyznał, że do działalności w wysokich górach przystępował z niewielką wiedzą teoretyczną.

- Jeździliśmy trochę na wariata w te góry, oczywiście doświadczenie zdobyte w praniu jest najlepsze, ale szkoda, że kiedyś nie było takich kursów. Widać, że jest potrzeba poszerzania horyzontów, podnoszenia swoich kwalifikacji, a przez to zwiększania swojego bezpieczeństwa. Dochodzą też nowe rzeczy, np. skitury, dzięki którym jest prościej i pewniej - dodaje Załuski.

Szkolenie skiturowe było jedną z nowości na tegorocznym biwaku.

Hamor: Dla lawiny nie ma różnicy

Po raz pierwszy w historii w Wintercampie wziął udział gość z zagranicy. Nie byle jaki, bo na Turbacz przyjechał Peter Hamor, zdobywca jedenastu ośmiotysięczników.

- Ludzie w niższych górach myślą, że skoro jest niżej, to łatwiej. Ale dla kamienia nie jest ważne, czy leci dwieście metrów, czy pięćdziesiąt. Dla lawiny też jest wszystko jedno. Skutek jest taki sam: śmierć. Ludzie myślą, że w Tatrach nic im nie grozi, więc nie muszą się przygotowywać. Skoro jest łatwo, to po co się edukować? - mówi Hamor.

Szkolenia z turystyki zimowej oraz kursy lawinowe są coraz popularniejsze w Polsce. Jednak na Słowacji wciąż brakuje szkoleń.

Wintercamp 2014. Peter HamorWintercamp 2014. Peter Hamor Wintercamp 2014. Peter Hamor (fot. materiały organizatora) Wintercamp 2014. Peter Hamor (fot. materiały organizatora)

- Na takim szkoleniu jestem pierwszy raz. Na Słowacji może kilka klubów robi takie kursy dla swoich wspinaczy, ale nie słyszałem, żeby ktoś przygotował kurs dla zwykłych ludzi, którzy po prostu chcą się czegoś więcej dowiedzieć o bezpieczeństwie. Oprócz edukacji ważny jest też kontakt z nowymi technologiami, bo te bardzo pomagają w górach. Rewolucja sprzętowa jest niesamowita. Zresztą, tak jest wszędzie: z samochodami czy komputerami. Moje ubrania sprzed 25 lat wydają mi się pochodzić z innego świata, jakby w nich chodził Hermann Buhl, a nie ja - śmieje się Hamor.

- Jako młody wspinacz miałem groźny wypadek. Bez raków chciałem wejść na Sławkowski Szczyt. I spadłem, no ale to przecież normalne, bo jak ktoś nie ma raków i jest ślisko to musi spaść. Przeżyłem, ale od tamtego czasu mocno zwracam uwagę na przygotowanie się do wyjścia w góry. Może i plecak jest ciężki, ale jest w nim wszystko, co potrzeba - kończy słowacki wspinacz.

Prąd z wody

Co do sprzętu, to nie zabrakło go na Turbaczu. Uczestnicy biwaku mogli przetestować namioty, które dopiero wchodzą na światowy rynek, a w Polsce jeszcze w ogóle ich nie ma.

- Wintecamp jest również okazją do wymiany doświadczeń z korzystania z konkretnych produktów firm outdoorowych, które często są bardzo drogie, więc dobrze przed zakupem dowiedzieć się czegoś więcej - mówi Maciej Przywecki z Polish Outdoor Group, organizator biwaku.

Nie zabrakło też innych nowinek technicznych, jak np. urządzenia, dzięki któremu można wytworzyć prąd z wody.

Wintercamp 2014Wintercamp 2014 Michał Król z Biura Przewodników Wysokogórskich pokazuje jak wspinać się w lodzie (fot. materiały organizatora) Michał Król z Biura Przewodników Wysokogórskich pokazuje jak wspinać się w lodzie (fot. materiały organizatora)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.