Po dotarciu do obozu pierwszego wspinacze planowali kontynuować wspinaczkę. Niestety otrzymali z bazy tragiczną wiadomość o śmierci przyjaciela, alpinisty Mario Merelliego. Wspinacz zginął rankiem 18 stycznia w wypadku podczas wspinaczki z Paolo Valoti na Pizzo Redorta we Włoszech.
- Chłopaki wracają do bazy, by otrząsnąć się po tym, co się stało. Teraz nie są w stanie kontynuować wspinaczki - przekazał Matteo Zanga.
- Byliśmy tacy szczęśliwi, że udało nam się znaleźć drogę. Szliśmy z nosami wetkniętymi w lodowiec, raz w rakietach śnieżnych, innym razem w rakach, a potem znowu w rakietach. Dostaliśmy nawet potwierdzenie od Messnera, że jesteśmy w miejscu, gdzie on rozstawił swój obóz podczas wspinaczki w 2000 roku. Potem otrzymaliśmy tę smutną, szokującą wiadomość od Matteo. Mario tak wiele dokonał w górach, nawet na ośmiotysięcznych szczytach, a zginął na górze, którą najlepiej znał, tuż przy własnym domu - mówił Simone Moro.
- Żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego co czujemy. Znałem go bardzo dobrze. Denis też brał udział w wyprawie z Mario. Ostatnio często się spotykaliśmy, bo mieszkaliśmy w tym samym mieście, Bergamo - informował Moro.
- Teraz nie jesteśmy w stanie o niczym innym myśleć, nie otrząsnęliśmy się na tyle, by kontynuować wspinaczkę. Jest już za późno, by wracać do bazy dlatego prześpimy się tutaj i wrócimy jutro. W bazie zostaniemy kilka dni - dodał himalaista.
Więcej informacji znajdziesz TUTAJ.