Adam Bielecki: silnie wzruszony stanąłem na wierzchołku

- O 10.30 31 lipca silnie wzruszony stanąłem na wierzchołku, na którym było już sporo ludzi, silny wiatr i widok morza chmur, z którego nie wystawał żaden oprócz naszego wierzchołek. Na szczycie zrobiłem kilka zdjęć, nakręciłem krótki filmik i szybko zacząłem schodzić mijając kolejnych membersów i asekurujących ich Szerpów - relacjonuje Adam Bielecki, zdobywca K2, drugiego co do wysokości szczytu świata.

Dołącz do nas na Facebooku

26 lipca zapanowała w bazie nerwowa atmosfera ze względu na tajemniczą prognozę pogody, która mówiła o super oknie pogodowym 29 lipca. Zgodnie z nią my również przesunęliśmy planowane wyjście o dzień wcześniej, niemniej jednak śnieżny i wietrzny poranek 27 lipca pozbawił nas wszelkich złudzeń i kazał pozostać w bazie. Zgodnie z pierwotnym  planem wyruszyliśmy 28 lipca, a plan ten zakładał dojście do jedynki, następnego dnia do trójki, gdzie chcieliśmy spędzić dwie noce przedzielone wyjściem aklimatyzacyjnym na wysokość co najmniej 7800 m.  Do jedynki dotarliśmy szybko i sprawnie.

Adam Bielecki zdobył K2Adam Bielecki zdobył K2 Fot.: Adam Bielecki

Musieliśmy poświęcić blisko dwie godziny na remont naszego namiotu, w którym było spore jeziorko z wytopionego śniegu. Na szczęście śpiwory zapobiegliwie były podwieszone i pozostały suche. 29 lipca już około 05.00 byliśmy w drodze do dwójki, do której dotarliśmy po zaledwie trzech godzinach. Od razu ruszyliśmy wyżej, aby około 15.00 dotrzeć w miejsce obozu 3 na wysokości 7410 m. Równolegle do trójki zmierzała duża grupa wspinaczy komercyjnych na tlenie wraz z obsługującymi ich Szerpami, a także większość z pozostałych atakujących w tym roku K2 ekip. 30 lipca rano grupa komercyjna ruszyła do czwórki. My, ze względu na silny wiatr, zostaliśmy w namiocie i zastanawialiśmy się co dalej robić. Rezydujący obok w namiocie Christian Stangl zaproponował nam wspólne wyjście w stronę szczytu około 22.00 Postanowiliśmy z Marcinem, że nocne wyjście w górę to dobry pomysł - w najlepszym wypadku da szanse pójścia na szczyt, a w najgorszym zapewni aklimatyzację, po którą wyszliśmy z bazy.

Szyja od Butelki z góry. W dole obóz IV Szyja od Butelki z góry. W dole obóz IV  Fot.: Adam Bielecki

Pod wieczór wiatr ustał zupełnie a nad nami było rozgwieżdżone niebo. O 22.00 objedzeni i opici wyruszyliśmy w trójkę po dobrze wydeptanym szlaku w stronę obozu czwartego. Początkowo prowadził Christian, ale potem my. Po jakimś czasie wysunąłem się mocno do przodu. Po trzech godzinach dotarłem na ramię K2 i ku mojemu zdumieniu ujrzałem długi rząd czołówek ciągnący się od połowy ramienia aż do końcówki tzw. "szyjki od butelki". Oznaczało to, że grupa komercyjna Dawy zdecydowała się podjąć próbę ataku szczytowego, a było to zdumiewające bo przypominało wyglądem aczej noc na Mont Blanc niż na K2. Zdecydowałem się poczekać na Marcina, aby ustalić co dalej robimy. Marcin stwierdził, że idzie zbyt wolno, aby o bezpiecznej porze wejść na szczyt, ja natomiast postanowiłem spróbować zaatakować. O wschodzie słońca byłem już w górnej części szyjki od butelki, pogoda dalej była przepiękna. Przed szóstą pokonałem już słynny trawers pod serakiem i... utknąłem w korku.

Sytuacja była kuriozalna, czułem się świetnie, pogoda była piękna, ale nie mogłem się dalej wspinać gdyż przede mną ciągnął się niezwykle wprost powoli sznureczek kilkunastu osób, których nijak nie dało się wyminąć. Wiedziałem, że każda minuta na tej wysokości działa na moją niekorzyść, niemniej jednak nie jest łatwo zrezygnować z wejścia na K2, szczególnie z takiego absurdalnego powodu, jak ludzki zator. Postanowiłem poczekać cierpliwie na rozwój sytuacji i na jedynej malutkiej skałce na całym lodowym zboczu uciąłem sobie godzinną drzemkę. Po przebudzeniu szybko dogoniłem peleton, który w tym czasie zdążył już przyśpieszyć (wcześniejsze wolne tempo spowodowane było oczekiwaniem aż Szerpowie zaporęczują odcinek, który moim zdaniem można było pokonać bez wparcia liny, co też uczyniłem przerażony perspektywą wpinania się do jednej 5 mm liny wraz z ponad dwudziestką innych wspinaczy). Na polach podszczytowych "tłok" się rozładował i każdy swoim tempem mógł już iść do wierzchołka. Przejście pól podszczytowych przechodzących  stopniowo w grań  zajęło mi trzy godziny i  kosztowało mnie prawdopodobnie więcej siły woli niż jakikolwiek odcinek wcześniej w życiu pokonany.

Przeczekiwanie zatoru na 8300 m Przeczekiwanie zatoru na 8300 m  Fot.: Adam Bielecki

O 10.30 31 lipca silnie wzruszony stanąłem na wierzchołku, na którym było już sporo ludzi, silny wiatr i widok  morza chmur, z którego nie wystawał żaden oprócz naszego wierzchołek. Na szczycie zrobiłem kilka zdjęć, nakręciłem krótki filmik i szybko zacząłem schodzić mijając kolejnych membersów i asekurujących ich Szerpów. Na początku trawersu spotkałem jeszcze Christiana Stangla i Oscara Cardiaca, którzy powoli posuwali się do góry, dałem Christianowi moją czołówkę, kilka batoników i kontynuowałem zejście. Już o godzinie 13.20 dotarłem do trójki gdzie czekał na mnie Marcin z płynami, których tak bardzo potrzebowałem. Postanowiliśmy kontynuować zejście i o 17.30 dotarliśmy do obozu pierwszego. Następnego dnia rano tj. 1 sierpnia około 10 byliśmy już bezpieczni w bazie.

Oscar Cadiach na Trawersie pod Serakiem Oscar Cadiach na Trawersie pod Serakiem  Fot.: Adam Bielecki

Dzień 31 lipca był dniem w historii K2 absolutnie bezprecedensowym, na szczycie stanęło łącznie 28 wspinaczy z kilku krajów w tym czterech zrobiło to  bez użycia dodatkowego tlenu z butli - Irańczyk Azim i ja około 10.30 i Christian Stangl z Oscarem Cadiachem około 17.00. 1 Lipca na szczyt wszedł jeszcze bez dodatkowego tlenu nasz przyjaciel  Peter Hamor i jego partner Pavel  Bem, burmistrz Pragi, co daje sumę 30 wspinaczy stanowiących prawie 10% wszystkich dotychczasowych wejść na K2.

Trawers w górnej partii Szyjki od Butelki Trawers w górnej partii Szyjki od Butelki  Fot.: Adam Bielecki

Marcin zostaje w bazie, aby zgodnie z pierwotnym planem przeprowadzić w dniach 7-8 sierpnia atak szczytowy. Ja poczekam na niego w bazie i będę "zabezpieczał tyły". Na 12 sierpnia planujemy rozpoczęcie karawany powrotnej.

Pozdrawiamy serdecznie,

Adam Bielecki i Marcin Kaczkan

***

Wyprawa Adama Bieleckiego i Marcina Kaczkana na ośmiotysięcznik K2 odbywała się w ramach programu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015, którego pomysłodawcą jest Artur Hajzer, pozostający w Polsce lider ekspedycji. Cel himalaistów to nie tylko zdobycie wierzchołka, ale także zapoznanie się z górą, będące elementem przygotowania do największego wyzwania współczesnego himalaizmu, jakim jest pierwsze w historii zimowe wejście na ten szczyt.

Więcej o aktualnej wyprawie Polaków na K2 możesz przeczytać TUTAJ oraz na oficjalnej stronie projektu.

Copyright © Agora SA