Uwaga, lawina! Jak sobie poradzić?

- Wypadki najczęściej biorą się z braku wiedzy o górach w zimie i nieświadomości zagrożenia. Lawiny w Tatrach to nie ogromne, pędzące z góry masy śniegu. Ponad 90 proc. wypadków to żniwo tzw. desek śnieżnych - mówi Jan Krzysztof, naczelnik TOPR.

Zapisz się na kurs lawinowy >>

Alpiniści z kilkunastoletnim doświadczeniem, snowboardziści, freeriderzy i wysokogórskie żółtodzioby - na kursie lawinowym zorganizowanym przez Polskie Stowarzyszenie Freeskiingu we współpracy z TOPR wszystkich uczono tego samego.

- Ważne, żebyście potrafili prawidłowo ocenić zagrożenie i odpowiednio zachować się, kiedy ruszy lawina - tłumaczył naczelnik TOPR. Pod jego okiem kilkanaście osób przez trzy dni doskonaliło się w wiedzy lawinowej.

Uwaga na deski śnieżne

W ciągu ostatnich lat kursy lawinowe z niszowego szkolenia dla wysokogórskich fanatyków stały się mocną pozycją w zimowym kalendarzu. Na szkolenie trzeba się zapisywać z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, bo zainteresowanie jest ogromne. Jan Krzysztof szacuje, że wiedzę lawinową posiadło już ponad tysiąc osób.

- Uczymy jak planować wysokogórskie wędrówki i jak korygować trasę biorąc pod uwagę, to co się na niej dzieje - mówi naczelnik TOPR.

Podczas trzydniowego szkolenia kursanci dowiadują się m.in. jak powstają lawiny i jak oceniać stabilność pokrywy śnieżnej.

- Ludziom wydaje się, że wszystkie lawiny to szybko pędzące z góry ogromne masy śniegu. Tak nie jest. Ponad 90 proc. wypadków to lawiny typu ''deska śnieżna'' niewielkich rozmiarów. 50 na 100 metrów nawianego śniegu źle związanego z podłożem - opowiada Krzysztof.

Lawinowe ABC

Co zrobić, kiedy czujemy, że lawina zabiera nas ze sobą? Walczyć. Jeśli jedziemy na nartach dostatecznie szybko, mamy szansę uciec pędzącej masie śniegu. W innym przypadku za wszelką cenę starajmy się pozostać na powierzchni.

- Walczmy do końca o przestrzeń, żeby w momencie, kiedy lawina wyhamuje, mieć jak najwięcej powietrza. Poszukujący nas znajomi dostaną więcej czasu. Czasem możemy nawet przebić się do powierzchni - tłumaczy naczelnik TOPR.

Przez pierwsze 10 minut po zasypaniu nasze szanse na przeżycie wynoszą 90 proc. Śmigłowiec TOPR-u do lawiniska dociera średnio w 20-25 minut.

- Dlatego tak ważne jest lawinowe ABC, czyli: detektor, łopatka, sonda. Kursanci uczą się jak z nich korzystać. Niestety w dalszym ciągu w Tatrach z detektorami chodzą pojedyncze osoby, kiedy w Alpach statystycznie co drugi człowiek wychodzący w góry ma na sobie urządzenie. Mamy nadzieję, że dzięki większej świadomości zagrożenia, te dane ulegną zmianie - mówi Krzysztof.

Szybsi niż TOPR

Kiedy widzimy, że lawina zabiera jednego z naszych towarzyszy wędrówki musimy działać bardzo szybko. Jeśli jesteśmy w kilkuosobowej grupie jednocześnie zadzwońmy po pomoc i rozpocznijmy poszukiwania.

- Przestawmy nasze detektory na funkcję poszukiwania i rozdzielmy się na lawinisku, jeśli pod śniegiem znajduje się kilka osób. Telefon do TOPR-u jest ważny, ale jeśli nie mamy zasięgu, nie szukajmy go kosztem czasu, który możemy poświęcić na znalezienie zasypanego. To od nas zależy, czy osoba pod śniegiem przeżyje - mówi naczelnik TOPR.

Statystyki pokazują, że pierwsze 10 minut na ogół przesądza o życiu i śmierci. Mimo błyskawicznej reakcji i przybyciu po 20 minutach od zawiadomienia, TOPR-owcy mają tylko 10 proc. szans na uratowanie zasypanego.

- I to w przypadku, gdy osoba, którą porwała lawina ma na sobie detektor. Inaczej uratowanie jej to kwestia szczęścia - kończy Krzysztof.

W górach było mi ciepło i komfortowo dzięki odzieży The North Face Summit Series.

Dominik Szczepański, Zakopane

Copyright © Agora SA