Polska zimowa wyprawa na Broad Peak. Lwow: Nie ma alternatywy

- Nie ma alternatywy. Chłopaki na Broad Peak podjęli słuszną decyzję o ataku. Problemem mogą być biwaki w fatalnych warunkach - mówi off.sport.pl Aleksander Lwow, który 25 lat temu wraz z Maciejem Berbeką był bliski zdobycia szczytu.

Z Aleksandrem Lwowem rozmawiałem w Szczyrku na IV Festiwalu Górskim Wondół Challenge. 25 lat temu Lwow z Maciejem Berbeką wyjechali z Polski, by spróbować zdobyć zimą K2. Zła pogoda uniemożliwiła atak. Dwójka himalaistów postanowiła więc ruszyć pod Broad Peak (8047 m.n.p.m., niezdobyty zimą do dziś - obok Nangi Parbat i K2). Lwow zawrócił na wysokości 7850 metrów. Berbeka stanął na przedwierzchołku (8027 n.p.m.). Do tej pory nie było wyższej zimowej próby na Broad Peaku.

W nocy z poniedziałku na wtorek polscy himalaiści opuszczą biwak na wysokości 7400 metrów i ruszą w kierunku szczytu.

Dominik Szczepański: Ostatni atak szczytowy na Broad Peak ruszy w niedzielę. Mógł dzień wcześniej, ale wyprawa wybrała opcję, dzięki której przeczeka silny wiatr. Z drugiej strony zabraknie im czasu, jeśli coś pójdzie nie tak.

Aleksander Lwow: Chłopaki na Broad Peaku podejmują teraz jedyne możliwe decyzje. Nie ma innych. Muszą wyjść w niepogodę, żeby mieć w dniu ataku szczytowego dobre warunki. Według prognoz mają mieć bardzo krótkie okno pogodowe. Szefem wyprawy jest Krzysztof Wielicki, wybitnie doświadczony alpinista. Jednym z ludzi, którzy mają wchodzić jest Maciej Berbeka, który na Broad Peaku był ze mną 25 lat temu. Nie mają alternatywy.

Czy to jest ta sama droga, którą pokonywaliście z Berbeką?

Tak. Różnica może polegać na tym, że trochę zmienił się teren. W poprzek żlebu, który prowadzi na przełęcz jest olbrzymia szczelina.

Która zatrzymała najpierw Bielickiego i Małka, a później Berbekę i Kowalskiego na 7800 metrów.

Dokładnie. 25 lat temu z Berbeką obeszliśmy tę szczelinę po lewej stronie, a zdaje się, że oni w tej chwili obchodzą ją po prawej. Ale to są detale. Na wierzchołek prowadzi ta sama droga. Nie ma innej.

Jak trudna jest droga za szczeliną?

Technicznie nie jest trudna. Ile zajmie czasu? To zależy jedynie od pogody. Jeśli będzie zimno i wietrznie, to tempo spadnie. Jeżeli będzie niedobry śnieg, to tak samo.

Jak trudno jest zawrócić? 25 lat temu postanowiłeś nie iść dalej.

To było na wysokości 7850 metrów, tuż pod przełęczą. Zawróciłem, bo nie chciałem ryzykować biwaku na tak dużej wysokości bez sprzętu. A Berbeka zaryzykował i wtedy wszedł na przedwierzchołek.

Jak wyglądał wasz atak?

Biwakowaliśmy w namiocie na 7400, ale wyszliśmy do tego ataku za późno. Nie byliśmy w stanie wygrzebać się z namiotu przed 8:00 - 8:30, czyli 2-3 h po czasie. W momencie kiedy dzień chylił się ku zachodowi, nadciągnął prąd niepogodowy. Gdy dochodziłem do namiotu rozpętała się burza. Znaleźliśmy się w jej centrum. Ja w namiocie, którym potwornie szarpało i wydawało się, że wiatr go zaraz porwie. Berbeka biwakował w tym momencie na grani, pomiędzy wierzchołkiem a przełęczą. Cały następny dzień zajęło mu zejście do namiotu! Poruszał się niesłychanie powoli. We mgle, w potwornych warunkach. Był wyczerpany.

Jeśli wyprawa Wielickiego osiągnie szczyt, prawdopodobnie będzie wracała w złych warunkach, bo okno pogodowe kończy się 6 marca. Wszystko wskazuje na to, że atakować będą w czwórkę. Dużej grupie trudniej wejść i zejść?

Niekoniecznie, bo każdy będzie szedł swoim tempem, grupa się rozciągnie. Problem będą mieli z biwakiem. Ostatni namiot mają na 7600 m. Przed atakiem będą musieli zgnieść się w małym namiocie i potem znów spędzić noc w fatalnych warunkach.

Broad Peak i Nanga Parbat były atakowane w tym roku. Która jest trudniejsza?

Na Broad Peaku każdy krok podnosi cię o 20 cm w kierunku szczytu. Na Nandze oprócz tego, że musisz pokonać wysokość, to walczysz z ogromnymi odległościami w poziomie. Potężna góra, rozciągnięta. Trudniejsza od Broad Peaku.

Dlaczego więc przez 25 lat nikt na Broad Peaku nie wszedł wyżej od ciebie i Berbeki?

Szliśmy we dwójkę, atakowaliśmy po alpejsku. Później było wiele wypraw oblężniczych z dużo lepszym sprzętem. Na czym polegała nasza przewaga? Byliśmy świetnie przygotowani i zaaklimatyzowani. Mieliśmy trochę szczęścia do pogody, bo do trzeciego biwaku szliśmy bez problemów. Zabrakło nam jednego dnia, żeby wejść na szczyt i wrócić. Zawsze się upieram, że mały, dwójkowy, dobrze zaaklimatyzowany zespół zrobi więcej niż duża wyprawa. 25 lat temu kłóciłem się o to z Andrzejem Zawadą [prekursorem polskich zimowych wypraw w najwyższe góry świata - przyp. red.]. Wraz z duża wyprawą doszliśmy wtedy na 7300 metrów. Powiedziałem mu, że ja z moim partnerem Tadeuszem Karolczakiem zrobilibyśmy to samo za 5 tys. dolarów, co ty zrobiłeś za pół miliona.

rozmawiał w Szczyrku Dominik Szczepański

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.