Polacy na Broad Peak. Ryszard Pawłowski: Przeżyć tam noc to dar od Boga

- Jeśli Maciek Berbeka wpadł do szczeliny, to poleciał kilkadziesiąt metrów w dół. Przeżyć noc na takiej wysokości jest niesłychanie ciężko. Trzeba mieć predyspozycje genetyczne i mocną determinację. Że ma się dla kogo wracać - mówi w rozmowie z off.sport.pl Ryszard Pawłowski, himalaista, zdobywca 10 ośmiotysięczników i ostatni partner Jerzego Kukuczki. 13 lat temu przetrwał noc na wysokości 8500 metrów.

We wtorek na niezdobytym do tej pory zimą szczycie Broad Peaka (8051 m) stanęła czwórka polskich himalaistów: Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Dwóm pierwszym udało się wrócić do bazy. Kowalski nie doszedł do przełęczy na wysokości 7900 metrów. Ostatni kontakt z kierownikiem wyprawy Krzysztofem Wielickim nawiązał w środę o 6:30 rano. Był bardzo słaby, nie miał siły iść dalej. Berbeka noc spędził w okolicach przełęczy. Prawdopodobnie rozpoczął zejście w kierunku biwaku szturmowego (7400 metrów). Nagle zniknął z pola widzenia.

Wielicki: Nie ma już żadnych szans >>

***

Ryszard Pawłowski był z Jerzym Kukuczką 24 października 1989 roku, kiedy próbowali pokonać słynną, niezdobytą wtedy południową ścianę Lhotse. Kukuczka wspinał się pierwszy. Odpadł tuż przed granią szczytową. Lina nie wytrzymała. Dziesięć lat później Pawłowski podczas wspinaczki na Mount Evereście znalazł się w środku burzy. Postanowił schodzić, w nadziei na akcję ratunkową dwójki Szerpów, jednak zamieć była dla obu stron nie do przebycia. Widział światła ich czołówek, jednak wkrótce znikły. Na wysokości 8500 metrów, w pobliżu miejsca, które himalaiści nazywają ''Biwakiem śmierci''' zdecydował się spędzić noc. Nie był sam.

Dominik Szczepański: W 1999 roku biwakował pan na Mount Evereście na 8500 m.

Ryszard Pawłowski*: - Znalazłem się w takiej sytuacji. Nie miałem wyjścia. W pobliżu biwakowali też Portugalczyk Jeao Garcia i Belg Pascal Debrouwer. Mieli przy sobie butle z tlenem. Belg zmarł z wychłodzenia. Portugalczyk przeżył, ale amputowano mu wszystkie palce u rąk i nóg oraz nos.

To dlaczego pan wyszedł z tego bez szwanku?

- Uważam, że to kwestia wyjątkowych predyspozycji genetycznych. To wszystko jest w jakiś sposób uwarunkowane. To dar od Boga, dzięki któremu niektórzy mogą przetrwać w takich warunkach. Niewiele organizmów to przetrzyma. Siedzieliśmy tam bez śpiworów, bez płacht biwakowych, które dałyby nam trochę komfortu. Mieliśmy podobne ubrania. Te same spodnie, rękawice, kurtki. Ważne jest, żeby cały czas starać się poruszać palcami u rąk i nóg. I robić wszystko, żeby nie zasnąć. Sen na ogół oznacza śmierć.

Jak ważna jest psychika?

Tak samo, jak genetyka. Cały czas trzeba się motywować. Nie wolno wpaść w panikę. Trzeba wyznaczyć sobie cel. Wytrzymać do rana. Myśleć o tym, że ma się do kogo wracać. Ja miałem młodą żonę i małe dziecko. Musiałem wrócić z tego Everestu. Nie mogłem pozwolić sobie nawet na chwilę wątpliwości.

Można się tego nauczyć?

Przetrwać w takich warunkach mogą tylko doświadczeni wspinacze. Każdy biwak daje więcej tego doświadczenia. Trzeba mieć świadomość, że to sytuacja zagrożenia życia, szalenie trudna. Uzmysłowić sobie to i przetrwać.

W takiej sytuacji znaleźli się na Broad Peaku Berbeka i Kowalski. Na szczyt weszła cała czwórka. Czy ktoś z nich nie powinien zrezygnować z ataku i zostać niżej, żeby pomóc reszcie w razie problemów?

Każdy z nich chciał wejść i w pełni to rozumiem. Ten szczyt im się należał i nie dziwię się, że nie chcieli zrezygnować. Byli też w pełni świadomi, że na żadną akcję ratunkową nie ma szans. Nie chcę ingerować w decyzję kierownika Krzysztofa Wielickiego, bo to himalaista wybitny, z ogromnym doświadczeniem. Jeśli jednak miałbym coś do powiedzenia w sprawie tego ataku, to od razu po jego rozpoczęciu wysłałbym do biwaku szturmowego [7400 m - przy red.] tych pakistańskich wspinaczy, którzy wspierali wyprawę. W razie problemów mogliby wyjść naprzeciw naszym chłopakom z tlenem i w miarę możliwości pomóc w zejściu.

Tomasz Kowalski nie dotarł do przełęczy. Został wyżej, po chińskiej stronie. Maciej Berbeka podobno był widziany pod przełęczą, lecz nagle zniknął. Możliwe, że wpadł do jednej ze szczelin. Jest szansa wydostania się z takiego miejsca?

Żadnej. To są głębokie, nawet kilkudziesięciometrowe jamy.

Dlaczego nie szli związani liną?

Tak się nie robi w takich sytuacjach. Każdy z nich miał swoje tempo. Jak wiemy, Tomek szedł bardzo powoli, daleko za resztą, był wykończony. Jeśli związałby się z kimś i nagle odpadł, to pociągnąłby za sobą kolegę.

Zobacz wideo

* Ryszard Pawłowski . Urodzony w Bogatyni w 1950 roku. Zodiakalny Rak, ale Tygrys według horoskopu chińskiego, inżynier elektryk, instruktor alpinizmu, przewodnik górski. Wziął udział w ponad 250 wyprawach w różne góry świata jako uczestnik lub organizator. Zdobył dziesięć szczytów 8-tysięcznych, min. K2 (8611 m) płn. Filarem od strony chińskiej. Jest jedynym Polakiem, który 3-krotnie stanął na szczycie Mount Everestu (8848 m). Dokonał wielu wejść trudnymi drogami wspinaczkowymi w różnych rejonach Ziemi. Był partnerem wspinaczkowym Jerzego Kukuczki, Adama Zyzaka, Piotra Pustelnika, Janusza Majera, Krzysztofa Wielickiego i wielu innych sławnych himalaistów.

Jest członkiem prestiżowego The Explorers Club w Nowym Jorku, stowarzyszenia zrzeszającego ok. 3000 odkrywców i badaczy z kilkudziesięciu państw wszystkich kontynentów. Ma 29 letniego syna Marcina i 10 letnią córkę Martę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.