Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Simone Moro to włoski himalaista, według wielu najlepszy aktywny obecnie wspinacz. Z 12 pierwszych zimowych wejść na ośmiotysięczniki dokonał trzech - na Sziszapangmę (w 2005 roku z Piotrem Morawskim), Makalu (w 2009 roku z Denisem Urubką) i Gaszerbrum II (w 2011 roku z Denisem Urubką i Corym Richardsem). W 2001 roku przerwał próbę zdobycia Lhotse. Był już na 8000 metrach, gdy postanowił odszukać i ratować brytyjskiego alpinistę Toma Mooresa. Udało mu się. UNESCO nagrodziło go za to nagrodą Fair Play, przyznawaną sportowcom.
Moro postanowił skomentować sytuację na Broad Peaku, gdzie w środę zaginęło dwóch polskich wspinaczy: Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Szanse na ich powrót są minimalne.
Huragan na Broad Peaku. Ekstremalne warunki >>
To coś więcej niż sport
Na Broad Peaku wydarzyła się tragedia, która sprawiła, że znów zacząłem się zastanawiać nad tym, o co tak naprawdę chodzi w zimowej wspinaczce. Spróbuję wytłumaczyć. Przywykliśmy ograniczać wspinaczkę do ciała i umysłu. Mówimy o stylu wejścia, potrzebnym czasie, taktyce i zespołach, które mają wejść na szczyt. Zapomnieliśmy, że to w dalszym ciągu coś innego. Wspinaczka to nie jest czysty sport. Tak jak wyścigi żeglarskie dookoła świata czy wyczerpujące biegi przez lasy i pustynie też nim nie są. Alpinizm to przede wszystkim eksploracja i przygoda, w najczystszej postaci tych pojęć - pisze Moro.
Zimowy dramat wciąż trwa
- Dwójka himalaistów [Bielecki i Małek] wróciła do bazy. Bezpieczna, po dokonaniu pierwszego zimowego wejścia na szczyt. Berbeka i Kowalski nie opowiedzą tej historii. Zniknęli gdzieś na wysokości 7900 metrów, po dramatycznym biwaku w nieludzkich warunkach. Zespół [Wielickiego] był stworzony z ludzi młodych i starszych, pochodzących z innych pokoleń, którzy mają za sobą inne doświadczenia. Mimo tych różnic między nimi, pokazali, że nic się z biegiem lat nie zmieniło. Nic się nie zmieniło w scenariuszu zimowego dramatu, który pozostaje taki sam od lat 80. [kiedy Polacy zdobywali pierwsze ośmiotysięczniki zimą].
Jesteś sam
Wspinaczka na najwyższe szczyty była, jest i zawsze będzie niczym innym, jak aktem wolnej woli. Indywidualnym wyborem, który jest dużo bardziej kłopotliwy, niż się wydaje. Nawet gdy wspinasz się z tuzinem innych osób, w dalszym ciągu jesteś samotny. Jesteś z dala od wszystkich i wszystkiego, nawet jeśli posiadasz telefon satelitarny. Jesteś bezradny, pomimo najnowocześniejszych technologii, które pomogły stworzyć twój sprzęt.
Więzień pośrodku oceanu
Nikt nie może zrobić nic, żeby ci pomóc. Dobra pogoda w zimie pojawia się dwa, może trzy razy w ciągu całego sezonu. Przez trzy miesiące jesteś więźniem swojego wyboru, swoich marzeń. To tak, jakbyś był uwięziony gdzieś pośrodku oceanu. Widzisz, że naciera na ciebie 30-metrowa fala. Nikt ci nie może pomóc. Znalazłeś się tam, bo chciałeś i musisz sobie z tym poradzić. Każda decyzja jest twoja. Tylko twoja.
Eksploracja to polska specjalność
Trwa eksploracja 14 najwyższych szczytów świata. W latach 50. mówilibyśmy o podboju. Możecie nazywać sobie to, jak chcecie, ale to wciąż eksploracja. Polska specjalność. Jakaś niesamowita cecha pozwala im grać pierwsze skrzypce w zimowych wejściach. A w kraju mają Tatry, gdzie najwyższy szczyt to tylko 2600 metrów! Ja po prostu mam ten zaszczyt, wynikający z moich umiejętności i szczęścia, że mogę do ich osiągnięć dodać trochę od siebie, czyli 3 z 12 pierwszych zimowych wejść na ośmiotysięczniki.
Cały artykuł w oryginale dostępna jest tutaj>>
wyb. dsz
Więcej o wyprawie:
- Dlaczego nie mieli GPS-ów? Eksperci odpowiadają >>