Nagrania z Broad Peaku. Wielicki: Bielecki i Małek poczuli się zagrożeni

- Myślałem, że podczas zejścia zwiążą się liną, że będą sobie pomagali. Później dowiedziałem się, że byli wykończeni - mówi Krzysztof Wielicki. W reportażu TVN 24 pojawiają się zapisy nagrań z ataku szczytowego na Broad Peak.

W reportażu Dariusza Kmiecika z TVN 24 wykorzystane zostały fragmenty nagrań z Broad Peaku. To rozmowy Krzysztofa Wielickiego z czwórką himalaistów, którzy 5 marca zdobyli szczyt w Karakorum. Z ataku szczytowego nie wrócili Maciej Berebka i Tomasz Kowalski. Najbardziej uderzające są wypowiedzi Artura Małka i Adama Bieleckiego, którzy opowiadają o zejściu ze szczytu.

Pierwszy na szczycie o 17:20 stanął Bielecki. Pół godziny, jako drugi, Broad Peak zdobył Małek. Gdy schodził, Kowalski i Berbeka szykowali się do ostatniego podejścia.

- Na szczycie byłem 30-40 sekund. I zaczynam zbiegać. Widzisz zachodzące słońce, wiesz, że zacznie się zaraz noc w Karakorum na 8000 metrów, niesamowity sprawdzian. Maciek zaproponował, żebyśmy schodzili w trójkę. Mówię mu: Maciek, jakbym miał tu poczekać na was nawet pięć minut, to zamarznę. Tak tam jest, musisz się wydostać z tego jak najszybciej - mówi Małek.

O 18:00 na szczycie stanęli Berbeka i Kowalski.

Wielicki: godzina 18. Cisza. Do jasnej cholery, można osiwieć...

Po chwili Berbeka połączył się z kierownikiem.

Wielicki: Słucham cię Maciek, gdzie jesteście do jasnej cholery?

Berbeka: Na szczycie, na szczycie...

Wielicki: Gdzie jest Adam?

Berbeka: Pół godziny wcześniej [wszedł]. Już schodzi.

Wielicki: Mógł się zgłosić gamoń jeden. Poza tym powinien był poczekać na was.

Bielecki nie połączył się z kierownikiem, ponieważ przesterowało mu się radio. Berbeka i Kowalski zaczęli schodzić razem. Z relacji himalaistów wynika, że szli wolno. Kowalski był ostatni.

Wielicki przyznał, że liczył na współpracę podczas zejścia. Myślał, że himalaiści poczekają na siebie i zwiążą się liną.

- Później się dowiedziałem, że są wykończeni - mówi Wielicki.

Wielicki: Będę wołał Maćka i Artura żeby poczekali na Tomka, muszą mu pomóc.

Małek i Bielecki byli już jednak daleko z przodu, Berbeka nie łączył się przez radio, a tempo Kowalskiego dramatycznie spadło.

Małek: Niesamowicie było ciemno. Bez gwiazd, bez księżyca. Musisz się skupić na tym, co widzisz. Widzisz taki [mały] fragment, szukasz [znajomych] elementów: tu był taki kamień, tu taka skała.

Małek i Bielecki tłumaczą, że toczyli wyścig z czasem i potwornym zimnem. Nie wyobrażali sobie spędzić nocy na tej wysokości pod gołym niebem.

- Jeśli ci ludzie czuli się zagrożeni, to chcieli iść jak najszybciej w dół. Nie wiedzieli, że tamci mają się źle - tłumaczy Wielicki.

Bielecki opowiada, że dopiero w momencie kiedy do obozu pozostała mu godzina, zrozumiał, że coś poszło nie tak.

Bielecki: Zmroziło mnie, kiedy zobaczyłem światełko bardzo wysoko na grani. Nikt nie miał prawa tam wtedy być.

Małek wiedział, co się dzieje. Sam odzywał się do Kowalskiego, dopingował go.

Małek: [Tomek], k..., jak tam będziesz siedział, to zamarzniesz. Na przełęczy jest cieplej.

Kowalski słabł z minuty na minutę. Żeby dojść do przełęczy, musiał po zejściu ze szczytu podejść pod przedwierzchołek Rocky Summit. Kiedy połączył się z Wielickim, kierownik myślał, że młody himalaista ma już tę przeszkodę dawno za sobą.

Kowalski: Ja jeszcze jestem w kopule. Najgorsze, że mam podejście pod Rocky Summit. Ni ch... nie wiem, jak to zrobić. Nie mam siły

- Chciałem połączyć się z którymś z chłopaków, żeby mu pomogli - mówi Wielicki.

Berbeka nie odbierał radia, Bielecki miał awarię odbiornika. Nie wiadomo jak przebiegały rozmowy kierownika z Arturem Małkiem. Te fragmenty nie pojawiły się w reportażu TVN 24.

- Rozmawiasz z towarzyszem, kompanem i już wiesz, że on nie wróci. Najgorsze jest to, że ta osoba sobie nie zdaje sprawy - opowiada Małek.

Wielicki rozmawiał z Kowalskim przez całą noc.

Wielicki: 5:15 zgłosił się Tomek, mówił, że jest odmrożony, czekał gdzieś tam [na poranek]....Maciek prawdopodobnie schodzi, sytuacja jest dramatyczna.

Co się stało dalej nie wiadomo. Kowalski prawdopodobnie zamarzł czekając na słońce. Nie wiadomo, czy w pobliżu był Maciej Berbeka. Wielicki sądzi, że Berbeka szedł wolniej ze względu na pogarszający się stan zdrowia, ale i oglądał się za Kowalskim.

Wielicki: Myślę, że Maciek był i słaby i chciał zobaczyć, gdzie jest Tomek.

Adam Bielecki do namiotu doszedł o 22:10. Artur Małek o 2:00. Berbeka był widziany nad ranem w okolicach przełęczy na wysokości ok. 7700 m. Jego partnerzy byli 300 metrów niżej.

Po kilkudziesięciu dniach od ataku szczytowego pojawiają się różne opinie. Część środowiska wspinaczkowego broni Małka i Bieleckiego, część oskarża ich o brak etyki. Największy smutek widać w oczach Krzysztofa Wielickiego.

- Wyprawa to dla mnie porażka - przyznał.

Dominik Szczepański, fragmenty rozmów pochodzą z reportażu TVN 24.

O szczegółach ataku na Broad Peak czytaj tutaj >>

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.