Artur Małek: Nie wierzę, że ktoś szedł nieświadomie

- Każdy z nas podjął decyzję, że wypływamy na nieznane wody. Na szczycie zobaczyłem to, o czym mówił kiedyś Maciej Berbeka. Zobaczyłem drugą stronę lustra - mówi Artur Małek, pierwszy zimowy zdobywca Broad Peaku.

Przypomnijmy: 5 marca na wierzchołku Broad Peaku (8047 m) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków), 33-letni Artur Małek (KW Katowice), 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane) i 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa). Dwaj ostatni nie zdołali powrócić na noc do obozu. 8 marca zostali uznani za zmarłych. Akcją kierował Krzysztof Wielicki.

Podczas Przeglądu Filmów Górskich w Lądku Zdroju odbyło się spotkanie z członkami wyprawy na Broad Peak. Wielki namiot wypełnił się po brzegi. Burza oklasków powitała Artura Małka, Adama Bieleckiego i Krzysztofa Wielickiego. Największe brawa dostał Bielecki, którego wydany niedawno raport Polskiego Związku Alpinizmu krytykuje najbardziej.

Omówienie raportu >>

''Chyba byłem na innej wyprawie''

Zachowanie Artura Małka wg twórców raportu budzi poważne zastrzeżenia. Zarzuca się mu m.in. świadome zerwanie zasady kontaktu wzrokowego. Małek podczas spotkania opowiadał szeroko o ataku szczytowym i swoich odczuciach.

- Od kilku miesięcy obserwuję to, co się dzieje. Mam wrażenie, że ja byłem na innej wyprawie, że pod Broad Peakiem działały dwie wyprawy. Jedna to ta, którą pamiętam, a o drugiej wszyscy dyskutują. Na Broad Peaku widziałem szczęśliwych ludzi, którzy bardzo chcieli tam pojechać - zaczął Małek.

Himalaista zwrócił uwagę, że kluczowym momentem było wejście na Rocky Summit, przedwierzchołek góry.

- Tam jeszcze można było zawrócić. Miałem takie uczucie, że wyrównałem rekord Maćka Berbeki sprzed 25 lat. Podejrzewam, że każdy z nas podjął na Rocky Summit decyzję, że wypływa na nieznane wody. Ja to porównuję do decyzji Krzysztofa Kolumba. Każdy z nas musiał to sam sobie postanowić. Nie wierzę, że ktoś tam szedł nieświadomie - mówi Małek. I dodaje, że zaskoczyła go odległość, która dzieli Rocky Summit od szczytu. - Kiedy zobaczyłem wierzchołek pomyślałem: nareszcie koniec tej walki, tej wspinaczki. Ale po chwili dotarło do mnie - ja pierdzielę, ale to jest daleko. I postawiłem krok w stronę niewiadomej.

''Zobaczyłem drugą stronę lustra''

Małek przyznaje, że po zdobyciu szczytu rozpoczęła się walka o życie.

- Maciek mówił, że przy ekstremalnych warunkach, kiedy ryzykujemy życie, możemy zobaczyć drugą stronę lustra. I ja ją zobaczyłem. Wielu mówi nam, że mieliśmy idealne warunki. Te idealne warunki to - 35 stopni w słońcu. W cieniu dało się wytrzymać w bezruchu piętnaście, dwadzieścia sekund. Jedyna myśl, jaką miałem na szczycie to, że staję przed wielką próbą. Że całe życie, całe kilkunastoletnie wspinanie skupiło się na ten moment - mówi Małek.

Charakterystyczną cechą Broad Peaku jest fakt, że w drodze powrotnej ze szczytu trzeba podejść pod Rocky Summit, jeden z niższych skalnych wierzchołków ośmiotysięcznika.

- Inne góry mają tak, że po szczycie się schodzi. A tutaj żeby zejść, trzeba jeszcze podejść. Ta konieczność ponownej wspinaczki pod górkę może sprawić, że organizm może tego nie wytrzymać. Wiedziałem, że po szczycie przyjdzie to najgorsze. W bazie dyskutowaliśmy, czy po zdobyciu szczytu zejście w nocy będzie możliwe. Nikt w zimie w Karakorum jeszcze tego nie robił. Byliśmy pierwsi - powiedział Małek.

Zobacz wideo

Dominik Szczepański, Lądek Zdrój

Copyright © Agora SA