Ueli Steck zdobył samotnie Annapurnę. ''Trudniejsze zadanie chyba mnie zabije''

Krótki sms z Annapurny: Szczyt, samotnie, Południowa Ściana. Ueli Steck po trwającym 28 godzin ataku został pierwszym człowiekiem w historii, który zdobył samotnie południową ścianę najbardziej śmiercionośnego z ośmiotysięczników. - Odkryłem swoją granicę na tej wysokości. Jeśli zrobię kiedyś coś cięższego, to myślę, że zginę - powiedział Steck.

Co czwarty wspinacz nie wraca z ataku szczytowego na Annapurnę (8091 m.n.p.m). Do marca 2012 roku na wierzchołku stanęło 191 osób. 52 zginęły próbując, a dziewięć schodząc.

- Trzeba bardzo uważać na długich odcinkach, gdzie latają kawałki lodu czy seraki. Tam się bałem. Patrzyłem w górę z trwogą - mówił kilka miesięcy temu w rozmowie z off.sport.pl Piotr Pustelnik, dla którego Annapurna była czternastym ośmiotysięcznikiem, na który wszedł.

Wysoką karę zapłacili już w 1950 roku pierwsi zdobywcy Annapurny - Maurice Herzog i Louis Lachenal. Było to zresztą pierwsze wejście na ośmiotysięcznik w historii. Przez kilkanaście dni wraz z dwoma kolegami toczyli walkę o życie, bo góra ''nie chciała'' ich wypuścić. Herzog stracił wszystkie palce u rąk i u nóg. Nie przeszkodziło mu to przenieść swoich ambicji na inne pola. W latach sześćdziesiątych został ministrem sportu we francuskim rządzie. W swojej książce ''Annapurna'' (11 mln sprzedanych egzemplarzy do końca XX wieku) napisał słynne zdanie: Są inne Annapurny w życiu człowieka.

Więzień Annapurny

9 października Ueli Steck po trwającym 28 godzin ataku stanął na szczycie ''Wypełnionej Pożywieniem'', bo tak tłumaczy się połączenie sanskryckich słów, od których góra wzięła nazwę. Wcześniej najwybitniejszym solowym przejściem na Annapurnie było zdobycie wschodniego wierzchołka (8047 m.n.p.m) w 2007 roku przez Słoweńca Tomaza Humara. Steck (ksywka ''Swiss Machine'') to specjalista od szybkich wejść. Rekordy prędkościowe bił w Alpach, gdzie wbiegał na Eiger (północna ściana, droga Heckmaira, czas: 2:47:33 h) czy Matterhorn (droga Schmida 1:56 h). W 2011 roku spróbował swoich sił na Sziszapangmie, którą zdobył w dziesięć i pół godziny.

Tutaj próbka jego możliwości:

 

Z wierzchołka Annapurny wysłał tylko krótkiego smsa:

Szczyt, samotnie, Południowa Ściana.

Później zszedł do bazy, gdzie czekał na niego kanadyjski wspinacz Don Bowie. Szwajcar w górę poruszał się samotnie tą samą drogą, którą w 1991 roku szło dwóch francuskich himalaistów - Jean-Christophe Lafaille i Pierre Beghin. To kolejna tragiczna historia ze stoków Annapurny. Francuzi zawrócili z wysokości 7400 m. Beghin zginął podczas zejścia. Odpadł od ściany zabierając ze sobą większość sprzętu, którego przygotowani na szybkie, lekkie wejście wspinacze i tak nie mieli wiele przy sobie. Lafaille został sam. Jakimś cudem udało mu się zejść bez asekuracji po nachylonej pod kątem 75 stopni ściance. Niżej znalazł 20 metrów cienkiej liny. Zaczął spuszczać się na niej, jednak spadający kamień złamał mu rękę. Bezsilny czekał na pomoc, która nie nadeszła.

- Najgorsze było patrzeć na życie w dolinie i na latarki czołowe innych wspinaczy przesuwające się na dole - mówił później.

Przeleżał dwa dni i resztką sił zmusił się, by zawalczyć o życie. Schodził trzymając linę jedną ręką i pomagając sobie zębami. Wyczerpany dotarł do bazy, gdzie stacjonowała słoweńska wyprawa. Nie wyszli po niego, bo warunki były zbyt trudne. Nie spodziewali się, że wróci i zdążyli już poinformować jego żonę Weronikę o śmierci.

Reinhold Messner, pierwszy zdobywca wszystkich ośmiotysięczników, powiedział później, że Lafaille pokazał to, co wyróżnia najlepszych wspinaczy na świecie: niespotykaną chęć przeżycia.

Mimo początkowej traumy Laifaille wrócił w góry wysokie, chociaż obiecał, że już nigdy nie będzie się wspinał. Jeszcze trzy razy szturmował Annapurnę. W końcu w 2002 roku wszedł na szczyt. Później wydał autobiografię, którą nazwał ''Więzień Annapurny''.

Porachunki

Równo 22 lata później jego śladami ruszył Steck, który z Annapurną miał stare porachunki. W 2007 roku cudem przeżył, kiedy spadający kamień trafił go w głowę. Szwajcar poleciał 300 metrów. Rok później wspinał się ze swoim partnerem Simonem Anthamatten. Przerwał jednak atak, by ratować hiszpańskiego wspinacza Inakiego Ochoę de Olzę, który po nieudanym ataku szczytowym z objawami obrzęku mózgu umierał w namiocie na wysokości 7400 metrów. Natychmiast ruszyła jedna z najbardziej heroicznych akcji ratunkowych w historii Himalajów. Przez cztery dni kilkadziesiąt osób, w tym czołowi wspinacze świata jak Denis Urubko, Aleksiej Bołotow, Siergiej Bogomołow czy Don Bowie próbowali dostać się do de Olzy. Najszybciej pojawił się przy nim Steck. Miał przy sobie zastrzyki z deksametazonem (środek przeciwobrzękowy), dzięki którym towarzyszący Hiszpanowi Rumun Horia Colibasanu mógł samodzielnie zejść do bazy. Dla de Olzy było jednak za późno.

W 2013 roku Steck wraz z Włochem Simone Moro postanowił wytyczyć nową drogę na Mount Evereście. Zakończenie wyprawy budzi kontrowersje . Steck i Moro przechodzili nad Szerpami, którzy poręczowali (zakładali dodatkowe, ubezpieczające liny) drogę dla komercyjnych wspinaczy. Według relacji Szerpów Szwajcar i Włoch mieli zrzucić na nich odłamki lodu. Z kolei zdaniem Moro Szerpom nie spodobało się, że ktoś próbował podjąć na Evereście cel sportowy. Skończyło się na bójce, a Steck dostał nawet kamieniem w głowę. Później korzystał z pomocy psychoterapeuty i wydawało się, że powrót w góry może trochę potrwać.

- Dla mnie było jasne, że on teraz musi spróbować wejść gdzieś sam. Wiedziałem, że jest silniejszy niż na Evereście i że ma jeszcze większą motywację, po tym, co się stało. Trochę mnie to przerażało. Bałem się, że eksploduje tam na górze, taki był naładowany. A to mogło z kolei sprawić, że popełni jakiś błąd. Ale później pomyślałem, że zawsze największą zaletą Ueliego było to, że znał swoje limity. Nawet w tak niebezpiecznym miejscu człowiek, który potrafi analizować, może sobie poradzić - mówi przyjaciel Stecka Jon Griffith, alpinista i fotograf, który towarzyszył mu na Evereście.

Granice możliwości

Pierwszego dnia ataku szczytowego na Annapurnie dotarł na wysokość 7000 metrów. Rozbił namiot w lodowej szczelinie, bo wiało z taką siłą że nie było mowy o biwaku w otwartym terenie. Po godzinie wyszło słońce, a wiatr gdzieś zniknął. Nadchodziła noc. Steck uznał, że warunki są na tyle dobre, by ruszyć po ciemku, gdy zagrożenie lawinami jest mniejsze.

- Takie warunki trafiają się raz na sto lat - powiedział później Griffithowi. I dodał, że w górach czasami musisz po prostu mieć szczęście.

- W solowej wspinacze chodzi o to, żeby być maksymalnie skoncentrowanym przez 20 godzin. Nie ma nikogo obok. Ueli zrobił to, co od lat próbowało dokonać wielu. Przełożył swoją europejską szybkość, styl i technikę na Himalaje. Możecie mówić, że nie był przecież pierwszy, bo w taki sposób wspinano się już wcześniej. Ale ja jestem pewien, że tak ''czysto'' w takim terenie, nie wspinał się jeszcze nikt - ocenia Griffith.

Po 28 godzinach Steck stanął na szczycie Annapurny. Jako pierwszy w historii przeszedł sam południową ścianę. - Myślę, że w końcu znalazłem moją granicę. Jeżeli spróbuję zrobić coś cięższego od tego, to chyba się zabiję. Nie doszedłem jeszcze do siebie, ale zaczynam czuć wielkie zmęczenie. Ale właśnie obejrzałem ''Terminatora'' i teraz czas na zabawę - mówił Steck w drodze powrotnej spod Annapurny.

Tak w przybliżeniu wygląda nowa droga Ueliego Stecka na AnnapurnieTak w przybliżeniu wygląda nowa droga Ueliego Stecka na Annapurnie fot. i topografia Robert Bösch Tak wygląda przybliżona linia nowej drogi Ueliego Stecka na południowej ścianie Annapurny (fot. i topografia Robert Bösch)

Annapurna od południowej strony została po raz pierwszy zdobyta w 1970 roku przez Dona Whillansa i Dougala Hastona - członków brytyjskiej ekspedycji kierowanej przez Chrisa Boningtona. Pierwsze zimowe wejście to z kolei dzieło Jerzego Kukuczki i Artura Hajzera, którzy stanęli na wierzchołku 3 lutego 1987 roku.

Dominik Szczepański

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.