Polub nas na facebooku. Będzie ciekawie >>
Dunaj i Obrycki wyszli w sobotę w górę, aby przetrzeć ślady do obozu I, który stoi na wysokości 5100 metrów, ale mógł zasypać go śnieg. Później za nimi ruszyć mieli Tomek Mackiewicz i Jacek Teler. Niestety, w sobotę wczesnym popołudniem miał miejsce wypadek. Himalaiści zsunęli się z lawiną.
- Przelecieli jakieś 500 metrów - mówi nam Tomasz Mackiewicz.
Natychmiast ruszyła akcja ratunkowa. Mackiewicz, Teler i dwóch pakistańskich kucharzy wyszło z bazy z wysokości 3500 metrów.
Akcja trwała całą noc i ok. 4 rano w niedzielę udało się sprowadzić Dunaja i Obryckiego do bazy.
- W końcowej fazie akcji wzięło udział kilkunastu mieszkańców pobliskiej wioski, którzy od razu przybiegli nam pomóc - mówi Mackiewicz.
Pakistańska pomoc
Mackiewicz pod Nangą Parbat jest już czwarty raz w zimie. W trakcie poprzednich wypraw zaprzyjaźnił się z mieszkającymi w pobliskiej wiosce pasterzami.
- Z pierwszych informacji wynika, że Michał ma złamany nos, a Paweł rękę i żebra. W poniedziałek ma przylecieć po nich helikopter. Pakistańczycy, których spotkaliśmy na naszej drodze to wspaniali ludzie, chociaż wiele osób na świecie myśli inaczej - mówi nam Michał Dzikowski, członek wyprawy, który w Pakistanie spędził dwa miesiące. Dzikowski jest jednym z prelegentów spotkań podróżników, alpinistów i żeglarzy - Kolosów, które odbywają się w Gdyni.
Polacy atakowali niezdobyty zimą szczyt Nanga Parbat (8126 m.n.p.m.). Pod górę dotarli pod koniec grudnia 2013 roku. Tomasz Mackiewicz wyszedł na wysokość 7200 metrów, ale musiał zawrócić z powodu silnego wiatru. Polacy postanowili spróbować jeszcze raz, a jeśli się nie uda, to przynajmniej znieść resztę sprzętu, który został w wyższych obozach.
Wyprawę sfinansowali z własnych środków, duża część pieniędzy pochodziła z internetowej zbiórki, gdzie ludzie mogli wspomóc ich marzenie.
Śledź autora na twitterze @deszczep