Ruszył atak szczytowy na Kanczendzondze. Bielecki na szczycie w niedzielę?

Od 18 lat żaden Polak nie zdobył ośmiotysięcznika nową drogą. Na Kanczendzondze (8586 m.n.p.m.) próbuje dokonać tego Adam Bielecki. Właśnie ruszył atak szczytowy, ale nie ten właściwy - wspinacze chcą najpierw wejść na wierzchołek linią brytyjską, a dopiero potem wytyczyć nową drogę.

Polub nas na facebooku. Będzie ciekawie >>

W 1996 roku, po pokonaniu północno-zachodniego filara, na wierzchołku najniebezpieczniejszej góry świata Annapurny - co czwarty wspinacz z niej nie wraca - stanęli Andrzej Marciniak i Ukrainiec Władysław Terzyul. Wejście zostało uznane za największy wspinaczkowy sukces roku w Himalajach Nepalu.

Oceniała Elisabeth Hawley, która trzęsie górskim światem. Była korespondentka Reutersa - dziś 91-letnia - prowadzi największe archiwum himalaizmu. Od tamtego czasu żadnemu Polakowi nie udało się poprowadzić nowej drogi na ośmiotysięczniku.

Elisabeth Hawley - staruszka, która trzęsie Himalajami >>

Wiek to tylko wymówka. Najstarsi sportowcy świata

Ruszył atak szczytowy

Akcja górska na Kanczendzondze trwa od trzech tygodni. Partnerami Bieleckiego są: Denis Urubko, Artiom Braun, Dmitrij Siniew (wszyscy Rosja) i Alex Txikon (Hiszpania).

Wspinacze wspinają się na drodze brytyjskiej. Ze względu na groźne seraki musieli nieco zboczyć z trasy, ale udało im zabezpieczyć górę do wysokości 7300 metrów.

W środę rozpoczęli atak szczytowy. Podzielili się na dwie grupy. Bielecki, Txikon i Siniew ruszyli w górę dziś, a Urubko i Braun mają zrobić to jutro. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to szczyt mają osiągnąć w niedzielę..

- Plan jest taki, żeby przenocować w C1 ( 6000m ) w czwartek, żeby wyjść do C2 ( 7100 m) i aklimatyzować się do C3. W piątek założyć nowy C3, który zamierzają przenieść na 7500m i w sobotę do 7900 m. Grupa zostanie tam na kilka godzin żeby odpocząć, z celem wyjścia na szczyt w nocy, żeby być na szczycie w niedzielę. Denis i Artem pominą jeden poziom wysokości, żeby razem dokonać ataku na szczyt w niedzielę 18 maja - czytamy na facebooku Denisa Urubki.

Zdobycie szczytu Kanczendzongi drogą brytyjską ma być tylko rozgrzewką przed wytyczeniem nowej drogi. Dlaczego chcą zdobyć szczyt dwa razy? Pierwsze wejście ma służyć aklimatyzacji niezbędnej w drugiej próbie. Wspinacze chcą wytyczyć nową drogę w stylu alpejskim, czyli bez wcześniejszego zakładania obozów, z całym potrzebnym ekwipunkiem na plecach.

W poszukiwaniu Graala

Skąd 18-letnia przerwy polskich wspinaczy wytaczaniu nowych dróg? Skupili się bardziej na pierwszych zimowych przejściach - w 2005 roku na szczycie Sziszapangmy stanął Piotr Morawski, w 2012 na Gaszerbrum I weszli Adam Bielecki i Janusz Gołąb, a rok później Broad Peak zdobyli Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Zostały jeszcze dwa ośmiotysięczniki, na których zimą nie było nikogo - K2 i Nanga Parbat.

Bielecki po tragedii na Broad Peaku, gdzie zginęli Berbeka i Kowalski, został negatywnie oceniony przez komisję Polskiego Związku Alpinizmu i postanowił spróbować czegoś innego niż zimowe wyprawy. Długo się nie zastanawiał, kiedy dostał zaproszenie od Denisa Urubki, oficera kazachskiej armii, zdobywcy wszystkich ośmiotysięczników. Urubko na dwa z nich wszedł jako pierwszy zimą, a na trzech poprowadził nowe drogi. Zaproponował Bieleckiemu wyjazd na Kanczendzongę, gdzie wypatrzył nową linię na północnej ścianie.

- To już nawet nie jest tak, że nikogo tam nie było o tej porze roku. W ogóle tam nikogo nie było! To jest Graal dla wspinaczy, a dla mnie cel od zawsze - mówił przed wyjazdem Bielecki.

Wyprawa nie była pewna, bo w ostatniej chwili wycofał się sponsor. Bieleckiemu pomogli internauci - w ciągu kilkunastu dni zebrał ponad 60 tys. zł.

- Jestem wzruszony i wdzięczny. Wspinamy się z dala od stadionów, nie mamy publiczności. Sami mierzymy się ze swoimi lękami i z trudami. A teraz poczułem to, co pewnie czuje piłkarz, gdy ma za sobą cały stadion kibiców - mówił Bielecki.

Polska historia na Kanczendzondze

Kanczendzonga (8586 m n.p.m.) to trzeci szczyt świata. Tybetańczycy nazywają masyw Pięcioma Wielkimi Skarbnicami Śniegu. Leży na peryferiach Nepalu, podejście pod ścianę to ponadtygodniowa karawana, więc jest drugim najrzadziej odwiedzanym ośmiotysięcznikiem - po Annapurnie.

Na głównym szczycie Kanczendzongi stanęło dotąd tylko czworo Polaków. W 1986 roku Jerzy Kukuczka i Krzysztof Wielicki zdobyli go jako pierwsi ludzie w zimie. W 2001 roku na szczyt wszedł Piotr Pustelnik, a osiem lat później pierwsza Polka - Kinga Baranowska. Na Kanczendzondze ostatni raz widziano Wandę Rutkiewicz, która wspinała się tam w 1992 roku. Wcześniej zdobyła osiem ośmiotysięczników i realizowała swój plan - chciała zostać pierwszą kobietą, która zdobędzie wszystkie czternaście.

W czwartek w ''Dużym Formacie'' rozmowa z Wojciechem Kurtyką, specjalistą od nowych dróg w Himalajach, Karakorum i Hindukuszu. Czytaj zapowiedź - ''Igrzyska śmierci"' >>

Copyright © Agora SA