Serwisy Lokalne
- Wrocław.sport.pl
- Warszawa.sport.pl
- Poznań.sport.pl
- Śląsk.sport.pl
- Łódź.sport.pl
- Kraków.sport.pl
- Trójmiasto.sport.pl
REKREACJA
skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Serwisy Lokalne
REKREACJA
skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Polub nas na facebooku. Będzie ciekawie >>
22 czerwca 2013 r. po zmroku kilkunastu terrorystów ubranych w uniformy miejscowej policji weszło do bazy pod Nanga Parbat (8126 m.n.p.m.) w dolinie Diamir i zabiło 10 wspinaczy: trzech Ukraińców, dwóch Chińczyków (jeden z nich miał również amerykański paszport), dwóch Słowaków, jednego Litwina, jednego Nepalczyka i jednego Pakistańczyka. Terroryści zabrali pieniądze i dokumenty, które znaleźli przy ciałach. Po północy opuścili bazę.
Atak był bez precedensu - nigdy dotąd grupa himalaistów nie została zaatakowana przez zamachowców. W tym roku nikt ani w sezonie wiosennym, ani w letnim nie postanowił wspinać się na Nanga Parbat.
Po roku prowadząca śledztwo pakistańska policja wie już więcej o tym, co stało się pod ośmiotysięcznikiem. Z informacji AFP wynika, że celem zamachowców nie było morderstwo, a porwanie jednego ze wspinaczy - Chena Honglu, chińskiego technika, który był również obywatelem Stanów Zjednoczonych.
Misja: porwać Chena
Historia rozpoczyna się w czerwcu 2013 roku, kiedy miejscowy dżihadysta skontaktował się z innymi wojownikami i zapowiedział, że do regionu Gilgit-Baltistan przyjedzie dwóch ważnych dowódców. Leżący wysoko w Himalajach region był do tej pory miejscem, które w odróżnieniu od niespokojnej reszty Pakistanu, zamachowcy omijali. Ale odizolowane górskie tereny leżące wokół Nanga Parbat od wielu dekad są idealnym miejscem do szkoleń wojowników, którzy później wyjeżdżali m.in. walczyć o niepodległość kontrolowanej przez Indie części Kaszmiru.
Do spotkania z dwoma noszącymi burki przywódcami doszło w domu w Chilas. Nieznajomi przedstawili się jako przedstawiciele Talibów, powiedzieli że przyjechali z Afganistanu i wyjawili miejscowym wojownikom plany operacji.
- Powiedzieli im, że misja będzie polegać na porwaniu obcokrajowca, który później zostanie wymieniony na ważnego talibańskiego przywódcę - mówi jeden z badających sprawę śledczych. Jak dowiedziała się policja, celem miał być Chen Honglu, chińsko-amerykański technik, który wraz z innymi wspinaczami przygotowywał się do zdobycia Nanga Parbat.
W sumie grupa mająca uprowadzić himalaistę liczyła 10 osób. Wśród nich byli dowódcy z Afganistanu.
Panika Mujeeba
Kulminacyjny punkt operacji miał miejsce podczas zimnej nocy 22 czerwca. Pogoda polepszyła się kilkadziesiąt godzin wcześniej, dlatego w bazie przebywało niewielu wspinaczy. Reszta działała powyżej, zakładając kolejne obozy w kierunku szczytu. Wśród nich było siedmioro Polaków, m.i.n. Aleksandra Dzik i Jacek Teler.
Aleksandra Dzik po masakrze: Musimy bronić tej historii przed niezrozumieniem >>
Kiedy zamachowcy zlokalizowali namiot Chena, ten akurat wyszedł na zewnątrz. Zaczęła się szarpanina. Chińsko-amerykański wspinacz powalił jednego z terrorystów, Mujeeba, na ziemię. Pakistańczyk spanikował i zastrzelił Chena. Tym samym zepsuł całą operację i wywołał atak furii u talibańskich dowódców.
Pozostali wspinacze zostali związani i rozstrzelani jeden po drugim. - To wszystko stało się przez Mujeeba. Pierwotny plan zakładał porwanie Chena, ale reakcja Mujeeba doprowadziła do zabójstwa wszystkich wspinaczy - mówi policji lokalne źródło.
Po rzezi zamachowcy udali się do oddalonej o pięć godzin marszu opuszczonej wsi, spalili policyjne uniformy i zjedli śniadanie. Potem ruszyli do kolejnej wsi i ich ślad się urwał.
Apel Polaka spod Nanga Parbat: Nie jedźcie tam, to rosyjska ruletka >>
Mujeeb nagrywa wideo
Do dziś nie wiadomo, dlaczego celem był Chen. Być może chodziło o jego amerykańskie obywatelstwo. Jak podaje amerykański magazyn wspinaczkowy ''Alpinist'', 50-latek ukończył elektrotechnikę na pekińskim Tsinghua University. Potem przez jakiś czas pracował w Kalifornii i wrócił do Szanghaju.
Policja jest w posiadaniu nagrania wideo, w którym negocjatorzy rozmawiają z ukrywającym się w lasach Mujeebem. Zamachowiec opowiada, że zastrzelił chińsko-amerykańskiego wspinacza w samoobronie, bo tamten nie chciał się poddać.
- Czego ode mnie oczekujecie? Miałem czekać i pozwolić mu się zabić? Spanikowałem i zacząłem strzelać - mówi Mujeeb.
Zanim policja aresztowała pierwsze osoby, od masakry na Nanga Parbat minęły cztery miesiące. W sumie zatrzymano 18 osób, z których pięć wciąż jest przesłuchiwanych, ale według lokalnych źródeł agencji AFP, tylko jedna z nich brała udział w zamachu. Pozostali zostali zmuszeni do przyznania się.
Śledź autora na twitterze @deszczep
"Pozostali wspinacze zostali związani i rozstrzelani jeden po drugim. - To wszystko stało się przez Mujeeba". To jakas paranoja - Mujeeba zastrzelil Chena w trakcie proby jego uprowadzenia - to jeszcze rozumiem, ale pozostalych 9-ciu zostalo zastrzelonych prze 10-ciu "wojownikow" z zimna krwia i cala 10-tka to smiecie, niewazne jakie za nimi stoja idee....
Plan porwania Chińczyka jest tak samo prawdopodobny jak wersja Rosjan, że to ukraińskie wojsko zestrzeliło samolot z 300 pasażerami, bo myśleli, że leci nim Putin.
Stanowczo nie zgadzam się, aby traktować wersję obrony terrorystów jako prawdę. Dlaczego pisząc takie bzdury, nie weryfikujecie tej wersji " u źródeł" czyli z tymi, którzy tam byli. Wersja terrorystów jest całkiem niezgodna z wywiadem ocalonego Sher Khan w National Geografic, zaraz po zamachu. Z wersją planowanego porwania nie zgadzają się również uczestnicy międzynarodowej wyprawy, którzy ocaleli i słyszeli od ocalonych Pakistańczyków jaki był przebieg wydarzeń. Nikt nie został zastrzelony na początku ataku, prawdopodobnie pierwsi zginęli Peter Sperka i Anton Dobes, a nie Chińczyk z amerykańskim paszportem.
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
maksimum
Oceniono 39 razy 39
"Zamachowiec opowiada, że zastrzelił chińsko-amerykańskiego wspinacza w samoobronie, bo tamten nie chciał się poddać."
---------
Tlumaczenie jakby zywcem wziete z polskiego swiatka kryminalnego.