Himalaizm. Bezskuteczne poszukiwania Olka Ostrowskiego

Jak poinformowało RMF FM tragarze wysokościowi, którzy poszukują polskiego himalaistę Olka Ostrowskiego na Gaszerbrumie II, nie natrafili na żaden jego ślad.

Jak donosi Maciej Pałahicki , tragarze wysokościowi, którzy poszukiwania prowadzili w niedzielę, wrócili w nocy do bazy pod Gasherbrumami. Niestety, jeden z pakistańskich portali górskich doniósł, że nie udało im się natrafić na żaden ślad polskiego himalaisty.

Olek Ostrowski zaginął w sobotę. Polak zjeżdżał na nartach z Gaszerbruma II z Piotrem Śnigórskim i nagle zniknął. Gaszerbrum II ma 8035 m wysokości i jest drugim najniższym z 14 istniejących ośmiotysięczników. Ostrowski i Śnigórski chcieli zostać pierwszymi Polakami, którzy zjadą z niego na nartach. Atak szczytowy bez wsparcia przewodników i bez dodatkowego tlenu rozpoczęli 21 lipca, a trzy dni później, próbując wejść na szczyt, musieli zawrócić na wysokość 7600 m, zmęczeni 12-godzinną wspinaczką w głębokim śniegu. Wycofywać się do niższych obozów postanowili, zjeżdżając na nartach.

Najprawdopodobniej Ostrowski wpadł do szczeliny. W ubiegłym roku 27-latek samotnie zdobył szósty najwyższy szczyt świata Czo Oju (8201 m) i jako pierwszy Polak w historii zjechał z niego na nartach. Akcją poszukiwawczą kieruje Kinga Baranowska, pomagają jej pakistańscy szerpowie.

"Poczułem, co znaczą narty"

Ostrowski pochodzi z Wetliny w Bieszczadach. Tam na początku jeździł na nartach. Potem zaczął wyjeżdżać na Słowację, startował w zawodach narciarstwa alpejskiego, jako licealista zakwalifikował się nawet do zawodów rangi FIS. Był członkiem GOPR-u. Zrobił kurs wspinaczkowy, ale największa frajdę sprawiało mu wspinanie się i zjeżdżanie ze zdobytych szczytów na nartach. Stąd wyprawy na Pik Lenina (7134 m.) i Czo Oju (8201 m.n.p.m.).

Na ten pierwszy szczyt wyprawił się w 2012 roku wraz z Kazimierzem Chmiestem, kolegą ze studiów. "To była wielka przygoda. Nie wiedziałem, jak zachowa się mój organizm, bo wcześniej najwyżej byłem w Alpach. Droga normalna na Pik Lenina nie ma trudności technicznych, ale wymyśliłem sobie, że zjadę na nartach północną ścianą. Rozstaliśmy się na szczycie, kolega zszedł normalną drogą, ja zjechałem" - opowiadał off.sport.pl Pierwsza polska wyprawa narciarska na ośmiotysięcznik w Karakorum

"Północną ścianę lustrowałem tylko z obozu przez lornetkę. W kopule szczytowej są dwa żleby, które wyprowadzają na pola śnieżne. Tam trzeba zrobić mały slalom między serakami, czyli lodowymi nawisami, i szczelinami. Z Lenina na nartach zjeżdżali już Polacy. Udało się zjechać i wtedy poczułem, co w wysokich górach znaczą narty. Droga ze szczytu do obozu pierwszego zajęła mi cztery godziny. Kazik wrócił następnego dnia".

Polak potrafił

Potem zbierał pieniądze na wyprawę na Czo Oju - z tego szczytu na nartach nie zjechał jeszcze żaden Polak. "Chcieliśmy tam pojechać w trzy osoby: ja, Kazik i Piotrek Śnigórski, ale pieniędzy dla grupy nie było, więc postanowiłem, że spróbuję sam. Znalazłem mniejszych sponsorów, zapożyczyłem się. Nie mając jeszcze pieniędzy na całość wyprawy, kupiłem bilet do Nepalu i zapłaciłem zaliczkę agencji" - wspominał.

Uruchomił akcję na Polakpotrafi.pl. Prosił o 12 tysięcy złotych, uzbierałem prawie 18 tysięcy. Wyprawę udało się zorganizować w miesiąc.

"Baza stała na 5700 m, obóz pierwszy założyłem na 6400 m, drugi na 7100 m. Obóz trzeci, z którego najczęściej atakuje się szczyt, znajduje się na 7500 m, ale nie udało mi się go założyć. Po dotarciu do bazy choroba położyła mnie na kilka dni. Śmiałem się, że moim Szerpą był Lila. Kucharz. Świetnie dbał o mój żołądek" - opowiadał Olek. 29 września wyszedł w nocy z obozu II.

Na szczyt Czo Oju dotarł po 15 godzinach od wyjścia z namiotu. Po 45-minutowym odpoczynku ściągnął raki, założył narty i rozpoczął zjazd. Pierwsze metry pokonał na kijach, bo kopuła szczytowa była wypłaszczona, a śnieg przewiany.

Po dwóch godzinach dotarł do obozu II. Spakował namiot i ruszył do obozu I. "Ta wyprawa to było spełnianie marzeń.

Himalaje, Katmandu, Tybet. A to, że się udało zdobyć ośmiotysięcznik, nie mieści mi się w głowie. Zjazd na nartach - jeszcze bardziej. Już jestem pewien, że na takiej wysokości da się jeździć na nartach. Co więcej - nie przeszkadzają, a nawet pomagają" - opowiadał.

 
Copyright © Agora SA