Broad Peak: pechowy atak szczytowy

Minus 45 stopni Celsjusza, rozszarpany przez wichurę namiot w obozie trzecim, odmrożone palce jednego ze wspinaczy - nie powiódł się atak szczytowy polskiej grupy alpinistów, którzy w Pakistanie (Karakorum) próbują wspiąć się na jeden z niezdobytych do tej pory zimą ośmiotysięczników - Broad Peak (8051 m n.p.m.). Alpiniści mają zaledwie 11 dni na zdobycie szczytu zimą. Relacja z bazy pod Broad Peak Roberta Szymczaka.

Przed wyjściem na górę trwały dyskusje na temat składu grupy atakującej oraz  daty wyjścia. Początkowe okno pogodowe zamieniło się jak to często zimą w Karakorum bywa w lufcik. Pierwotnie środa i czwartek miały być dobre, ostatecznie pozostało środowe (9 marca) przedpołudnie lekko zachmurzone, ale z wiatrem tylko 20km/h.

By zaatakować w środę z obozu trzeciego już w poniedziałek trzeba wyjść z bazy. Na atak wybraliśmy dzień bezwietrzny (środa), ale zachmurzony. Uznaliśmy, że słoneczny, ale wietrzny czwartek (50 km/h), daje nam mniejsze szanse. Grupę poniedziałkową stanowili Artur Hajzer, Krzysztof Starek, Robert Szymczak, Ali Raza i Ali Sadparta. We wtorek z mniejszą szansą na atak  wyszli Rafał Fronia, Jarek Gawrysiak oraz Marcin Kaczkan jako druga grupa atakująca lub wspomagająca. W bazie pozostał Piotr Snopczyński jako zabezpieczenie całego ataku.

7 marca (poniedziałek). Pierwszy dzień ataku miał być z racji daty szczęśliwy. Wiedzieliśmy, że będzie wiało, ale 90km/h przez 9 godzin podejścia do obozu II z bazy dało nam popalić. Niestety kolejny raz namiot nie oparł się wiatrowi. Razem z Krzysiem przetrwaliśmy noc w strzępach porwanego namiotu, Artur i Pakistańczycy z trudem rozstawili nowy, przyniesiony namiot.

Za 8 marca chcieliśmy podziękować wszystkim kobietom, pogoda była dobra, słoneczna, prawie bezwietrzna, ale co się stało z dwoma namiotami szturmowymi w obozie 3? Znów wiatr. Czy paniom się czymś naraziliśmy? Kilka godzin przed atakiem szczytowym zamiast spędzić parę godzin w miarę komfortowych warunkach, przyszło nam w czwórkę przetrwać w resztkach namiotu pozostawionego przez jakąś wyprawę przynajmniej zeszłoroczną (brak podłogi, śnieg pod kombinezonami) - psycha siada. Ali Raza odłączył od naszej ekipy z powodu lekkich odmrożeń palców u stóp.

Obraz przed 23 w nocy we wtorek - godziną zero ataku szczytowego - czterech gości siedzących w zasypanej śniegiem szmacie na wysokości 7200 m - zero miejsca na ruch, ograniczone możliwości gotowania. Temperatura na zewnątrz 45 stopni poniżej zera i sypie śnieg.

W pierwszej  godzinie ataku wycofał się Krzysiek, z powodu męczącego kaszlu. Około 3 w nocy Ali zszedł w dół z obawy przed odmrożeniami palców u nóg. W ataku zostało tylko dwóch alpinistów. Na wysokości 7600 około 5 rano zakończył się atak Hajzera i Szymczaka. Z powodu świeżego opadu śniegu nad obozem III było zagrożenie lawinowe - przekraczanie pól śnieżnych i trawersów było bardzo czujne. Ok 5 rano brodząc w śniegu do polowy łydki pod serakiem wymagającym poręczowania obaj wspinacze zdradzali objawy hipotermii i wyszło z nich ogólne wyczerpanie. Podjęto decyzję o odwrocie. Szymczak po nieudanym ataku, był bardzo wyczerpany, kaszlał i miał kłopoty z oddychaniem, ale dotarł do bazy o własnych siłach.

Dlaczego się nie udało? Po pierwsze, decyzja o ataku była bardzo trudna. Po ponad trzytygodniowym załamaniu pogody trudno nie wykorzystać nawet jednego dnia, choć może cierpliwość bardziej popłaca i np. w tym tygodniu trafi się kilka dni lampy - tego nigdy nie wiadomo.

Czy wyjście w wyczerpującej złej pogodzie było dobrą decyzją? Może zamiast poniedziałku, lepiej było wyjść w dobrej wtorkowej pogodzie licząc, że pogoda czwartkowa się zmieni na lepszą - tego również nigdy nie wiadomo - Gerfrield Goshl (dowodzi wyprawą na Gasherbrum I - red.) zaryzykował - jutro się dowiemy, czy szczęście mu dopisze. Ma być słonecznie, choć siła wiatru ma wynieść 50 km/h.

Czy wyjście w nocy przy temperaturze ponad 45 stopni poniżej zera nie przyczyniło się do fiaska ataku? Może lepiej wyjść w dzień a wracać po nocy? Może lepiej zaplanować założenie obozu IV po to, by atak szczytowy z wyższej wysokości mógł całkowicie trwać podczas dnia? Ale co z kolejną wyczerpującą nocą powyżej 7500m? Trzeba przyznać, że na zakładanie obozu IV nie było sił ani czasu.

Nie udało się (tym razem), ale jesteśmy wszyscy cali i zdrowi w bazie choć trochę kaszlący, mamy jeszcze 11 dni.

Zimowi wojownicy w natarciu

Przypomnijmy. Z inicjatywy Artura Hajzera powstał program "Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015" wspierany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, PZA, Fundację im. Jerzego Kukuczki i HiMountain. Przewiduje on zdobycie niezdobytych zimą pięciu ośmitysięczników.

- Zamierzamy na przełomie każdego roku stanąć na wierzchołku jednego ośmiotysięcznika. Zaczynamy od Broad Peak. Potem będzie chyba K2. Myślę, że ta Góra Gór poczeka na nas i w końcu będzie polskim łupem, chociaż nie ukrywam, że w najbliższych sezonach inni będą deptać nam po piętach. Zimowe ekspedycje planują zorganizować m.in: Rosjanie, Włosi, Austriacy, Kazachowie, Kanadyjczycy - przekonywał szef Polskiego Związku Alpinizmu Janusz Omyszkiewicz.

Wiadomo już, że zdobycie jednego z ośmiotysięczników nie będzie dane Polakom. 2 lutego 2011 Włochowi Simone Moro, Kazachowi Denisowi Urubce i Kanadyjczykowi Cory'emu Richardsowi udało się zdobyć Gesherbrum II.

Copyright © Agora SA