Bieg Pod Górę. Wosik najszybciej na Kasprowym Wierchu

Tak jak przed dwoma laty zawodnicy biorący udział w biegu pod górę musieli zmierzyć się ze śniegiem który od kilku dni leży na tatrzańskich szczytach. Wygrał Daniel Wosik z czasem 53:02:2 minuty.

O 10 rano na starcie do morderczego biegu na dystansie 8,5 kilometra i przewyższeniu prawie 1100 metrów stanęło 400 zawodników. Po raz szósty trasa Alpin Sport Tatrzański Bieg Pod Górę prowadziła z Ronda Jana Pawła II (915 m n.p.m.) przez Kuźnice, Myślenickie Turnie, na Kasprowy Wierch (1986 m n.p.m.).

Do mety usytuowanej przy dzwonie na szczycie Kasprowego jako pierwszy przybiegł zawodnik RMD Montrail Team / MUKS THM Ostrowiec Świętokrzyski Daniel Wosik z czasem 53:02:2 minuty. Wśród kobiet wygrała Dominika Wiśniewska-Ulfik która na mecie miała czas 1:00:03. Turyście pokonanie tej trasy  zajmuje przeważnie około trzech godzin.

- Najtrudniejsze dla mnie było ostatnie 500 m - duże przewyższenie. Początkowo lód, a potem obsypujący się śnieg oraz porywy przenikliwie zimnego wiatru dawały się mocno we znaki - komentował na mecie swój bieg Daniel Wosik.

To właśnie panujące w Tatrach zimowe warunki, nie pozwoliły pobić ubiegłorocznego rekordu wynoszącego 50 minut i sześć sekund. W sobotnie przedpołudnie w górach, było słonecznie lecz wiał zimny wiatr powodujący odczucie chłodu.  Na trasie biegu zalegała spora warstwa śniegu. Która miejscami przekraczała 30 cm, a padający wcześniej deszcz utworzył na niej zalodzoną warstwę.

Przed samym startem ratownicy TOPR przetarli szlak jednak zawodnicy musieli bardzo uważać na zalodzone miejsca kryjące się pod warstwą śniegu. Dla wielu uczestników była to świetna zabawa oraz możliwość sprawdzenia swoich sił oraz rywalizacji zawodnikami biegającymi profesjonalnie.

Wśród uczestników którzy po raz pierwszy wzięli udział w biegu znalazł się kierowca wyścigowy Maciej Steinhof startujący na co dzień w  VW Castrol Cup, który potraktował bieg jako jeden z elementów przygotowujących go do przyszłego sezonu wyścigowego.

- Kierowca wyścigowy musi być bardzo dobrze przygotowany kondycyjnie, gdyż każdy procent zmęczenia sprawia że tracisz koncentrację. Dla mnie głównym aspektem przygotowania jest bieganie ponadto lubię Zakopane, kocham góry i uwielbiam rywalizację która tak naprawdę nakręca mnie do bycia jeszcze lepszym - mówił o powodach swojego startu w tych wyczerpujących zawodach.

- Nie mam jeszcze taktyki na bieg, boje się ze na początku narzucę sobie zbyt duże tępo a później w końcówce braknie mi sił. Pobiegnę na maksimum swoich możliwości jednak nie liczę na wynik jaki robią profesjonalni biegacze którzy tą trasę pokonują poniżej godziny. Będę zadowolony jeżeli mój czas na mecie będzie poniżej godziny i trzydziestu minut - mówił przed startem Maciej Steinhof.

Kiedy po godzinie i trzydziestu dwóch minutach na mecie rozmawiamy z kierowcą wyścigowym porównuje trasę biegu do Raju Monte Carlo.

- Na dole spokojnie i twardo, a na górze śnieg i ślisko. Z biegu jestem zadowolony rywalizacja była praktycznie od samego startu, jednak na trasie wspólnie się dopingowaliśmy i to było wspaniałe. Teraz oceniam że dolną cześć pobiegłem zbyt zachowawczo, mogłem biec szybciej, ale bałem się o końcówkę. Jedynym problemem na trasie było ''ogumienie''. Biegłem na letnim, a tu potrzebne było zimowe. Na pewno za rok będzie lepiej - mówi Steinhof.

O tym jak dużym powodzeniem cieszy się bieg na Kasprowy Wierch może świadczyć fakt, iż zapisy na listę startową skończyły się po 12 minutach. Niestety z przyczyn organizacyjnych na starcie nie może stanąć więcej niż 400 zawodników. W tym roku rozpiętość wiekowa była ogromna: najmłodszy zawodnik Wiesław Żukowski z Murzasichla urodził się w 1997, a najstarszy Jacek Kranz z Ustrzyk Górnych w 1946 roku.

Marek Podmokły, Zakopane

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.