19 metrów Starnawskiego

- Brakuje mi tylko tyle. Sonda w Hranickiej Propasti uderzyła w dno na głębokości 373 metrów. Jeszcze 19 i będzie rekord świata! Wynurzałem się 8,5 godziny. Gdy wyszedłem na powierzchnię miałem poparzoną całą twarz i wargi, bo ta czeska woda jest kwaśna. Zupełnie jakbym nurkował w wodzie mineralnej - opowiada off.sport.pl polski nurek Krzysztof Starnawski.

Krzysztof Starnawski z Warszawy zanurzył się w poniedziałek na głębokość 223 m w Hranickiej Propasti i sondą dokonał pomiaru. Wynik 373 m awansował znajdującą się w Czechach w pobliżu Ołomuńca studnię na drugie miejsce najgłębszych jaskiń podwodnych na Ziemi. Wiele wskazuje na to, że jaskinia jest jeszcze głębsza.

Od jak dawna badasz Hranicką Propast?

Zajmuję się nią od 1997 roku. Wtedy był tam pierwszy raz. W 2000 roku zrobiłem tam najgłębsze nurkowanie na obiegu otwartym. Zanurkowałem na głębokość 186 metrów, ale wiedziałem, że jaskinia jest jeszcze głębsza. Musiałem poczekać, bo wtedy technicznie nie byłem przygotowany na więcej.

Co się zmieniło?

Teraz nurkuję na obiegu zamkniętym, wykorzystuję rebreather. Oznacza to, że nie muszę martwić się, że zabraknie mi pod wodą czynnika oddechowego. Wdycham mieszankę gazów, wydycham, a maszyna, którą skonstruowałem, pozwala mi znów oddychać w ramach tego samego obiegu. Wszystkim steruje komputer.

W styczniu zanurkowałeś w Hranickiej Propasti po 12 latach.

I odkryłem na głębokości 200 metrów ciasny korytarz, który dawał nadzieję, że za nim kryje się kolejna nieznana studnia. Dopłynąłem do głębokości 223 metrów, ale musiałem wracać. Nowa studnia wydawała się głęboka, bo u góry była ogromna. Informacje od geologów mówią, że tam musi być głęboko. Wskazują na to grube warstwy wapienia, które ciągną się do głębokości 600 metrów. Z tych skał wypływa woda termalna. Pytanie tylko, czy to są warunki, w których człowiek może zanurkować. Czy tam na dole nie ma mikroszczelin zawalonych kamieniami.

1 października wykonałeś kolejne podejście.

Wróciłem, żeby zmierzyć tę jaskinię. Udało mi się za pierwszym razem wysondować dno na 373 m. To tylko 19 metrów mniej, niż dno najgłębszej jaskini świata Pozzo del Merro. Teraz muszę się poważnie zastanowić, jak pomierzyć tę jaskinię głębiej. Muszę zejść niżej, na 250-300 metrów. Trzeba poprawić organizację, technikę, sprzęt. Brakuje nam tylko 19 metrów! Dla mnie to duże wyzwanie, mam na to wielką ochotę, ale muszę zebrać pieniądze, bo za wyprawę płacimy sami.

Co się dzieje z ciałem na takich głębokościach?

Ciało poddawane jest wielkiemu ciśnieniu. Żeby nurkować poniżej 200 metrów, trzeba nauczyć się obsługi sprzętu, ale przede wszystkim wiedzieć, jak wygląda dekompresja. Mieszanka gazów, którą oddycham, rozpuszcza się w mojej krwi. Kiedy ciśnienie spada w trakcie wynurzania, gazy muszą zamienić się z formy płynnej w formę gazową. Jeśli będę wynurzał się zbyt szybko, pęcherzyki gazu zablokują moje naczynia krwionośne. To zjawisko nazywa się chorobą dekompresyjną, bardzo groźną dla nurków.

Jakie są granice nurkowania z obiegiem zamkniętym? Twoje nurkowanie w Czechach trwało 8,5 godziny.

Samo zejście w Hranickiej Propasti zajęło mi kilkanaście minut. Te 8 godzin, to mozolne wynurzanie się. Woda miała 15 stopni. Ktoś powie, że przecież nie była zimna, ale tyle czasu spędzonego w niej, powoduje wyziębienie. W skafandrach są grzałki, ale zimno jest stale odczuwalne. Woda w czeskiej jaskini jest kwaśna. To kwas węglowy. Tak jakbyśmy nurkowali w wodzie mineralnej. Kiedy wyszedłem na powierzchnię, miałem mocno poparzoną twarz i wargi. Sprzęt, z którego korzystam, pozwala mi nurkować jakieś 15-20 godzin. To stan na dziś, bo technologia ciągle się rozwija, za rok granice przesunięte zostaną jeszcze dalej.

Jakie masz plany najbliższe plany?

Lecę do Meksyku. Będę starał się połączyć Dos Ojos i Sac Actun. Myślę, że między tymi dwoma systemami jaskiń istnieje przejście. Jeśli się uda, to świat dowie się o najdłuższym systemie podwodnych jaskiń. Poza tym to miła odmiana. Tam jest ciepło.

Krzysztof Starnawski z Warszawy w poniedziałek 1 października zanurzył się na głębokość 217 m w Hranickiej Propasti i sondą dokonał pomiaru. Wynik 373 m awansował znajdującą się w Czechach w pobliżu Ołomuńca studnię na drugie miejsce najgłębszych jaskiń podwodnych na Ziemi. Wiele wskazuje na to, że jaskinia jest jeszcze głębsza.

Od jak dawna badasz Hranicką Propast?

Zajmuję się nią od 1997 roku. Wtedy był tam pierwszy raz. W 2000 roku zrobiłem tam najgłębsze nurkowanie na obiegu otwartym. Zanurkowałem na głębokość 186 metrów, ale wiedziałem, że jaskinia jest jeszcze głębsza. Musiałem poczekać, bo wtedy technicznie nie byłem przygotowany na więcej.

Co się zmieniło?

Teraz nurkuję na obiegu zamkniętym, wykorzystuję rebreather. Oznacza to, że nie muszę martwić się, że zabraknie mi pod wodą czynnika oddechowego. Wdycham mieszankę gazów, wydycham i  mogę oddychać w ramach tego samego obiegu. Wszystkim steruje komputer. Mój wynalazek polega na tym, że zbudowałem podwójny rebreather, co zwiększa bezpieczeństwo nurkowania.

W styczniu zanurkowałeś w Hranickiej Propasti po 12 latach.

I odkryłem na głębokości 200 metrów ciasny korytarz, który dawał nadzieję, że za nim kryje się kolejna nieznana studnia.

1 października wykonałeś kolejne podejście.

Pojechałem, by zmierzyć tę jaskinię. Pokonałem syfon i zszedłem na głębokość 223 metrów, dalej nie mogłem, bo musiałem wracać. Nowa studnia wydaje się głęboka, bo u góry była ogromna. Informacje od geologów mówią, że tam musi być głęboko. Wskazują na to grube warstwy wapienia, które ciągną się do głębokości 600 metrów. Z tych skał wypływa woda termalna. Pytanie tylko, czy to są warunki, w których człowiek może zanurkować. Czy tam na dole nie ma mikroszczelin zawalonych kamieniami.

Udało mi się wysondować dno na 373 m. To tylko 19 metrów mniej, niż dno najgłębszej jaskini świata Pozzo del Merro. Teraz muszę się poważnie zastanowić, jak pomierzyć tę jaskinię głębiej. Muszę zejść na 250-300 metrów. Trzeba poprawić organizację, technikę, sprzęt. Brakuje nam tylko 19 metrów! Dla mnie to duże wyzwanie, mam na to wielką ochotę, ale muszę zebrać pieniądze, bo za wyprawę płacimy sami.

Co się dzieje z ciałem na takich głębokościach?

Ciało poddawane jest wielkiemu ciśnieniu. Żeby nurkować poniżej 200 metrów, trzeba nauczyć się obsługi sprzętu, ale przede wszystkim wiedzieć, jak wygląda dekompresja. Mieszanka gazów, którą oddycham, rozpuszcza się w mojej krwi. Kiedy ciśnienie spada w trakcie wynurzania, gazy muszą zamienić się z formy płynnej w formę gazową. Jeśli będę wynurzał się zbyt szybko, pęcherzyki gazu zablokują moje naczynia krwionośne. To zjawisko nazywa się chorobą dekompresyjną, bardzo groźną dla nurków.

Jakie są granice nurkowania z obiegiem zamkniętym? Twoje nurkowanie w Czechach trwało 8,5 godziny.

Samo zejście w Hranickiej Propasti zajęło mi kilkanaście minut. Te 8 godzin, to mozolne wynurzanie się. Woda miała 15 stopni. Ktoś powie, że przecież nie była zimna, ale tyle czasu spędzonego w niej, powoduje wyziębienie. W skafandrach są grzałki, ale zimno jest stale odczuwalne. Woda w czeskiej jaskini jest kwaśna. To kwas węglowy. Tak jakbyśmy nurkowali w wodzie mineralnej. Kiedy wyszedłem na powierzchnię, miałem mocno poparzoną twarz i wargi. Sprzęt, z którego korzystam, pozwala mi nurkować jakieś 15-20 godzin. To stan na dziś, bo technologia ciągle się rozwija, za rok granice przesunięte zostaną jeszcze dalej.

Jakie masz najbliższe plany?

Lecę do Meksyku. Będę starał się połączyć Dos Ojos i Sac Actun. Myślę, że między tymi dwoma systemami jaskiń istnieje przejście. Jeśli się uda, to świat dowie się o najdłuższym systemie podwodnych jaskiń. Poza tym to miła odmiana. Tam jest ciepło.

rozmawiał Dominik Szczepański

Copyright © Agora SA