Wolność rowerowych kurierów

Podczas gdy większość rowerowej braci sunie bezpiecznie i raczej powolnie, po ścieżkach rowerowych i chodnikach, oni walczą z czasem, pedałując ostro po zatłoczonych ulicach. Dla nich czas to pieniądz. Im więcej przesyłek dostarczą, tym większa dniówka. Jeżdżąc nawet po sto kilometrów dziennie, jak mało kto znają warszawskie ulice. Ich nawierzchnie, charakter, rytm, koloryt.

Kuriera widać już z daleka. Z reguły jedzie na dużej kolarce. Ubrany w stylu frikowo-kolarskim. Pora roku nie odgrywa tu roli. Kurier to kurier. Wiedzą o tym wszyscy. Także kierowcy, którzy patrzą na kurierów z może nie do końca jeszcze należnym im szacunkiem, ale na pewno z respektem. Bo kurier to wojownik. Nie warto mu wjeżdżać w drogę, bo może obronić się nie tylko ostrym słowem. To kurierzy współorganizowali pierwsze w Warszawie Masy Krytyczne. Ruchome blokady ulic, które doprowadzają do szału kierowców. Kurierzy zaczęli organizować masy, żeby przypomnieć kierowcom o tym, że rower jest pełnoprawnym uczestnikiem ruchu ulicznego. Dziś masy stały się narzędziem w walce o rowerową infrastrukturę. Mają także funkcję edukacyjną. Gdy człowiek wraca z pracy pustym samochodem i drogę zawali mu tłum wlokących się ciasno rowerów, być może przychodzi mu do głowy myśl, że zdrowiej, taniej i nie tak bardzo dłużej dotarłby na miejsce rowerem? Kurierzy rowerowi, to jednak przede wszystkim ludzie dobrej roboty. To dzięki nim w zatłoczonych metropoliach całego świata przesyłki sprawnie docierają z oddalonych punktów miasta. I choć to motocykl jest w mieście najszybszym środkiem transportu, to jak widać nadal w cenie są silne mięśnie i wola walki.

War-szał: Kurierka, czyli jazda bez hamulców

Rozmowa z Bla, kurierem z Kaspio, współorganizatorem Mistrzostw Świata Kurierów Rowerowych 2011

Dominika Kotowicz: Od dawna zajmujesz się kurierką?

Bla: Jestem kurierem od 7 lat, ósma zima przede mną. Zaczęło się śmiesznie. Pracowałem na lotnisku, w strefie bezcłowej i nosiłem dredloki. Któregoś dnia ktoś zwrócił mi uwagę, że nie pasuję do wystroju wnętrza i albo coś z tym zrobię albo będę musiał podziękować za tą pracę. W związku z tym podziękowałem serdecznie. Jakiś czas nic nie robiłem, aż poznałem dziewczynę, obecnie moją żonę, której brat był kurierem, spróbowałem i wciągnęło mnie to. Kurierzy nie tworzą już chyba zwartego środowiska?

- Zawsze wśród kurierów były podziały, choćby na różne firmy, ale były mniej zauważalne. Mieliśmy wspólną kanciapę w Al. Jerozolimskich i większość małych niezależnych firm tam miała swoje siedziby. Tam się wszyscy poznawaliśmy. Teraz to wygląda inaczej. Słynna "wieża" zniknęła, nie ma tam już kanciapy. Kurierzy się rozpierzchli, niektóre firmy się skłóciły, powstały z nich jeszcze mniejsze firmy... Kurierzy nie trzymają się razem tak jak kiedyś. Spotykamy się owszem na alleycatach, na zawodach, ale wydaje mi się, że to już nie jest taki zacieśniony, wręcz hermetyczny krąg. Kiedyś też ciężko było zostać kurierem, teraz to coraz mniejszy problem.

Trzeba być jakoś przygotowanym do bycia kurierem?

- Nie sądzę, żeby były to jakieś specjalne warunki, poza tym że trzeba chcieć i mieć dużo samozaparcia.

A z czym trzeba się liczyć? Kontuzje, niebezpieczeństwa...?

- Odwieczny ból kurierów to są kolana, nie wolno ich wychładzać. Poza tym kłopoty z kręgosłupem. Nie wspominając o przypadkowo otworzonych drzwiach w korku czy innych pomysłach zmotoryzowanych... To są główne kontuzje. Niektórzy twierdzą że ważna jest odpowiednia dieta. Ja zdrowo się nie odżywiam, a jakoś mam siłę, żeby pedałować i nie narzekam na nic. Trzeba rozglądać się, uważać na wysiadających na światłach kierowców.

Najlepszy rower dla kuriera...

- Idealny rower dla mnie musi być przede wszystkim jak najmniej skomplikowany, stąd może ostre koło - rower praktycznie niezawodny, tani w eksploatacji no i leciutki. I to jest główny atut. Są oczywiście lekkie szosy, ale jednak brak hamulców w rowerze oddaje nasz charakter - my też nie mamy żadnych hamulców.

Co ci się najbardziej podoba w tym, co robisz?

- W kurierce? Wolność, przede wszystkim wolność. Mogę przyjść do pracy, ale nie muszę, mogę przyjąć zlecenie, ale mogę go nie realizować, bo mogę oddać komuś innemu. Nie muszę sztywno siedzieć w biurze, nie muszę się użerać z szefem. To sama przyjemność. Samo przemieszczanie się na rowerze to totalna wolność: chcę jechać ulicą - jadę ulicą, jeśli parkiem - to jadę parkiem. Nieograniczone możliwości. Co cię najbardziej irytuje w stolicy?

- Najbardziej w Warszawie wkurza mnie chamstwo kierowców na ulicach, bezmyślność i brak szacunku dla innych pojazdów na drogach. Jeździłem w wielu miastach i nigdzie nie spotkałem się z czymś takim jak w Warszawie. Ludzie tu są strasznie nerwowi, trąbią, może dlatego że są sfrustrowani większymi korkami.

Jakieś pomysły na pozytywne zmiany?

- Kurierzy jeżdżą po wieżowcach. Rzadko kiedy jest przed takimi budynkami miejsce do przypięcia roweru. Wiecznie trzeba szukać jakiegoś znaku drogowego, zawsze jesteśmy przepędzani, bo psujemy wystrój budynku... Ale prawie nikt nie zapewnia specjalnych miejsc parkingowych dla rowerów. To irytujące. Poza tym wielu ludzi pracujących w korporacjach traktuje nas jak pachołków. Jest zima, a nikt nawet nie zapyta z grzeczności czy nie chce napić się ciepłej herbaty. Taka znieczulica jest przykra. To co bym zmienił to podejście ludzi i postawiłbym więcej stojaków rowerowych.

Dołącz do nas na Facebooku

Copyright © Agora SA