Co łączy deskę z latawcem, czyli rozmowa z Victorem Borsukiem, Mistrzem Polski w kitesurfingu

Od czego poprawnie zacząć przygodę z kitem, dlaczego ten sport jest uznawany za ekstremalny oraz o planowanym przez siebie wyczynie opowiedział mi Victor Borsuk, 7-krotny mistrz polski w kitesurfingu. Spotkaliśmy się na Półwyspie Helskim przy okazji szkolenia z kitesurfingu dla dziennikarzy

Maciej Zoll: Opowiedz o początkach swojej kariery, czy uprawiałeś wcześniej jakieś inne sporty wodne i dlaczego wybrałeś akurat kite'a?

Victor Borsuk: Wszystko zaczęło się tutaj na Helu, gdzie już od 6 roku życia przyjeżdżałem, żeby uprawiać windsurfing. Niestety windsurfing w Polsce nie dawał zbyt dużych perspektyw rozwoju, głównie z powodu słabego wiatru, nie pozwalał na uprawianie prawdziwego freestyle'u (śmiech). Trochę później na wodach Zatoki Puckiej zaczęli pojawiać się pierwsi kitesurferzy. Zobaczyłem wtedy gości, którzy latali po 10-15 metrów w górę i którym wszyscy na plaży bili brawo, zachwyceni efektownością tego sportu. Sam mocno zapragnąłem zasmakować tego uczucia. Nie trzeba było długo czekać, żeby mój ojciec zaczął uprawiać kitesurfing, a rok później nauczył tego również mnie. Miałem wtedy czternaście lat. Na początku nie wyglądało żebym był utalentowany w tym kierunku. Bałem się mocy, którą generował latawiec i nauka zajęła mi aż 3 miesiące. Gdy już zaskoczyłem, w krótkim czasie nauczyłem się wykonywać ewolucje na wysokim poziomie.

Udziel kilku porad dla chcących rozpocząć swoją przygodą z tym sportem. Jak się do tego zabrać, na co zwrócić szczególną uwagę, gdzie w Polsce najlepiej uczyć się pływać na kitesurfingu?

Na pewno radzę nie kupować od razu sprzętu. Na początku nie wiesz co kupić, jak dopasować sprzęt i nie masz pewności czy ten sport się w ogóle spodoba. Zacząłbym przede wszystkim od zajęć z profesjonalnym instruktorem, bo w tej fazie nie ma żartów i bez podstawowej wiedzy łatwo zrobić sobie krzywdę. Oczywiście przed takimi zajęciami można samodzielnie trochę potrenować w domu min. na "balance boardzie" - jest to deska podobna do deskorolki, pod która stawia się specjalny wałek i utrzymuje na niej równowagę. Jest to bardzo proste i jednocześnie bardzo przydatne urządzenie do każdego sportu deskowego, czyli np. wakeboardu, snowboardu, surfingu etc. Dla wymagających dorzuciłbym jeszcze żonglowanie, którego moim zdaniem każdy jest w stanie nauczyć się w dwa dni. Jak połączy się obydwie te rzeczy, to człowiek zaczyna być tak skoordynowany ruchowo, że żaden sport nie będzie już dla niego trudny. Generalnie prawie wszyscy czołowi zawodnicy świata tak ćwiczą. Jako ciekawostkę dodam, że w siedzibie Red Bulla w Austrii na balance boardzie trenują wszyscy, niezależnie od dyscypliny, nawet kierowcy Formuły 1. Ja stosuję tę metodę treningową również na swoich obozach kitesurfingowych dla dzieci. Jeżeli ktoś nie ma czasu żeby pojechać nad morze, wtedy sugerowałbym skorzystać z wyciągów wakeboardowych, których w naszym kraju jest coraz więcej. Są one ogólnodostępne i znajdują się praktycznie obok każdego większego miasta. Jest to świetny wstęp do nauki wstawania na deskę. Kiedy już się tego nauczymy, wtedy dobrze jest zacząć kurs kitesurfingowy, którego pierwszym etapem są zajęcia w jakich tu uczestniczyliście, czyli z małym latawcem. Podczas takich zajęć adept kitesurfingu uczy się wszystkiego o wietrze, czyli gdzie, skąd i jak dmucha, oraz o tym jak sterować latawcem.

Potem przychodzą następne elementy układanki np. body dragi, czyli pływanie na brzuchu poprzez szybkie ruchy latawcem. Najlepszym w Polsce miejscem do nauki jest Półwysep Helski i to nie jest tak, że my go promujemy bo tutaj znajduje się nasza baza, tylko rzeczywiście są tu idealne wręcz warunki do nauki. Woda jest "głęboka" po pas i to w odległości 500 metrów od brzegu, więc jest bezpiecznie, łatwo postawić kite'a, a jak coś złego się stanie, to nie ma strachu i można do brzegu wrócić na piechotę.

VictorVictor Łukasz Nazdraczew Foto: Łukasz Nazdraczew

Powiedzmy zatem, że już jestem po kursach, trochę pływam i chcę kupić swój własny sprzęt, jaki to jest koszt?

Jeśli chodzi o ceny to wiadomo, że jest spora rozbieżność między sprzętem nowym a używanym. Nie zawsze jednak sprzęt używany jest dużo gorszy od nowego, więc szczególnie na początku przygody z kitem można kupić "używkę". Mój kolega dobrze poszukał i kupił cały komplet, czyli trapez, deskę, kita z barem i piankę za ok. 3300 zł. Oczywiście sprzęt był trochę zużyty, ale mógł od razu wejść do wody i zacząć pływać. Generalnie od tej kwoty ceny raczej idą w górę, ale to wszystko zależy od własnych preferencji. Najważniejsze są linki przy barze (drążku sterującym) - one powinny być w bardzo dobrym stanie, niektórzy wolą mieć piankę nową, a dla innych nie ma to większego znaczenia, latawiec lepiej żeby nie był stary i zniszczony, natomiast stan deski może być dowolny - oby tylko nie była niekompletna i połamana.

Ja mam to szczęście, że po roku pływania pojawili się pierwsi sponsorzy: najpierw otrzymywałem latawce od mojego przyjaciela, który prowadzi szkołę Kite Park, później otrzymywałem Naish'e (według mnie to najlepszy sprzęt na świecie!), a dzisiaj mam to szczęście posiadać bardzo dużych sponsorów takich jak PGE i Virgin Mobile, dzięki którym mogę wybierać sprzęt pod swoje indywidualne preferencje. I tu największa ciekawostka: dalej wybieram Naish'a, bo jest to jedyny sprzęt na rynku, który daje mi pełną kontrolę nad tym co się dzieje. W pierwszej fazie, kiedy kupujemy sprzęt po raz pierwszy, kitesurferzy są w stanie tylko powiedzieć: dobrze mi się pływa lub źle mi się pływa. Potem wszelkie niuanse mają ogromne znaczenie.

Niektórzy uważają, że kitesurfing to sport ekstremalny, czy zgadzasz się z tym?

Na pewno jest to sport ekstremalny kiedy próbujesz uprawiać samowolkę tzn. zaczynasz samodzielnie, bez odpowiedniego kursu i pojęcia o tym jak przygotować sprzęt. Wtedy masz wręcz gwarancję, że zrobisz sobie krzywdę. Ale jeżeli zaczniesz od zajęć z instruktorem do momentu osiągnięcia etapu pływania, a nawet pierwszych skoków, jest to bardzo łatwy sport dla wszystkich. Dzieciaki zaczynają pływać już od 9 roku życia, a najstarszy gość, którego uczyłem miał 76 lat, więc jest to naprawdę sport dla wszystkich.

A jak jest z kontuzjami?

Kontuzji trudno uniknąć w jakimkolwiek sporcie, kiedy już wchodzisz na poziom zawodowy, więc i ja miałem ich kilka... a nawet całkiem sporo... m. in. wypadł mi bark, który "wyleciał" razem z barem (drążkiem sterującym), naderwałem więzadła w kolanach, pękły mi żebra i bębenek w uchu. Doznałem również licznych zwichnięć, skręceń i uszkodzenia obydwu barków. Było tego dużo, ale to się bierze z tego, że uprawiam już zupełnie inna formę kitesurfingu, niż wszyscy inni (śmiech). Generalnie sport w swojej najprostszej formie jest bardzo łatwy i trudno tu o kontuzje.

Opowiedz o swoim wyczynie, który planujesz - Góra Żar. O co w tym chodzi? Dlaczego to jest takie niebezpieczne?

Przede wszystkim dlatego, że nikt nigdy tam nie pływał. Jest to piękny zbiornik wodny należący do PGE, który jest częścią elektrownii szczytowo-pompowej. Moim zdaniem jest to jeden z najpiękniejszych obiektów na świecie. Jest tam idealnie płaska woda, więc jako miłośnik wakeboardu, który widziałem, że świetnie uprawiasz, wiesz dobrze jaką przyjemność daje pływanie po płaskiej wodzie. Dookoła są tylko wzgórza i jeziora, a na samej górze znajduje się ogromny zbiornik o długości 650 m i szerokości 250 m.

Problem polega na tym, że nikt nigdy nie pływał na tym zbiorniku. Na samej górze wiatr rozpędzony wzdłuż zbocza przyspiesza i wyrzuca cię do góry. Przy krawędziach zbiornika pojawiają się rotory, które mogą zrzucić cię w dół. Dodatkowo zbiornik wodny nagrzewa się tworząc wiatr termiczny, wyciągający cię w górę. To właśnie na tym wietrze szybownicy i paralotniarze wylatują po parę kilometrów w górę. Nie wiadomo jak zachowa się kite (latawiec) w powietrzu. Jak skoczę to możliwe, że wpadnę w komin powietrzny i wystrzeli mnie gdzieś na kilometr do góry i wtedy będę miał problem, bo kite nie jest przystosowany do takich skoków. Najwyższe skoki na kite'cie wynoszą około 15-20 metrów. Podsumowując, nikt nie jest w stanie przewidzieć co się tam wydarzy. Jestem podekscytowany na maksa, ale mam też lekki stres, bo nie wiem co się stanie. Może okaże się, że wszystko będzie fajnie i będzie to najlepsze miejsce w jakim do tej pory pływałem, ale może być też tak, że wylecę i gdzieś się rozbiję. Jestem więc pierwszym kaskaderem, który będzie tego próbował (śmiech).

 

Jesteś sportowcem, jak dbasz o kondycję? Jakieś ćwiczenia? Dieta?

Uważam, że jest jedna zasada: należy przynajmniej 5-6 razy w tygodniu trenować i to w jakiejkolwiek formie (śmiech). W moim przypadku czasami jest to zwykłe bieganie, a czasami jak nie mogę sobie pozwolić na pełny, kilkugodzinny trening, to ćwiczę wymyśloną przez mnie metodą "sto", czyli sto razy się podciągam, robię sto pompek i jeszcze do tego dorzucam sto podciągnięć bioder do drążka. Taki trening zajmuje mi nie więcej niż 40 minut. Oczywiście robię to z krótkimi przerwami, żeby utrzymać wysokie tempo. Powiem szczerze, że taki rodzaj aktywności powoduje, że zawsze jestem w dobrej formie. Ten trening spala dużo kalorii, więc z moją dietą jest też tak, że generalnie nie jem słodyczy, nie piję napojów innych niż woda i świeże soki. Za to jem tak, żeby nie być głodnym. Staram się jeść ciemne pieczywo z rana, jeść 5-6 posiłków dziennie i nie jeść na noc, ale przyznam, że nigdy nie liczyłem kalorii. Jak czuję, że ciało potrzebuje pokarmu to po prostu jem. Sam uprawiasz różne sporty i na pewno miałeś taki moment, że nagle przychodzi ci ochota na słodycze i wiesz wtedy, że brakuje ci cukru i po prostu musisz natychmiastowo zjeść batona. To jest właśnie ten moment w którym wiesz czego potrzebujesz.

Powiedz czy uprawiasz jeszcze jakieś inne sporty niezwiązane z żaglem?

Jestem bardzo "deskowy", więc uprawiam również wakeboard, szczególnie, że jest on bardzo podobny do kitesurfingu. Jeżdżę też na snowboardzie. Kiedy miałem ok. 14 lat uprawiałem parkour i akrobatykę. Nie tylko dlatego, że samo w sobie było to super, ale dlatego, że bardzo pomagało mi w kitesurfingu, a ja wtedy chciałem jak najszybciej być jak najlepszy. Zacząłem, więc robić salta z pierwszego piętra na ziemię, biegałem po dachach, odbijałem się od drzew i od ścian - bardzo to lubiłem i dużo mi to pomogło w kitesurfingu. Po roku pływania zacząłem startować w zawodach, a po dwóch latach byłem wicemistrzem Polski.

Dziękuję Victor za rozmowę i mocno trzymam kciuki, żeby wiatr zawsze ci sprzyjał, a szczególnie tam na Górze Żar!

Dzięki!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.