Zakopiańczyk czeka na start w MŚ. Chce pognać na nartach 220 km/h! [WIDEO]

Jeśli pogoda nie pokrzyżuje planów, Jędrzej Dobrowolski w poniedziałek wystąpi w mistrzostwach świata w ski speed we francuskim Vars. Zasady są z pozoru proste: wygrywa ten, kto na nartach pojedzie najszybciej. Rekord Polaka wynosi 209,14 km/h i jest duża szansa, by go pobić.

Ciekawostki o małopolskim sporcie wklejamy na Facebooka Kraków - Sport.pl >

Zakopiańczyk miał ruszyć na trasę w niedzielę, ale nie pozwoliła pogoda. - Niestety, pada biały puch i nic nie wskazuje na to, że przestanie w najbliższym czasie - mówił Dobrowolski w sobotę. - Organizatorzy nie zdążą z ubijaniem trasy, a jazda na miękkim śniegu w takich warunkach nie wchodzi w rachubę. Moglibyśmy się pozabijać

W stawce jest 100 zawodników z 20 krajów. Dobrowolski jest jedynym Polakiem. - Coraz bardziej chce mi się jeździć. Im więcej patrzę na to wszystko co tutaj się dzieje i im więcej poświęcam temu czasu, tym bardziej mi się chce. Motywacja jest wysoka i duża. Przewidują finał z wysokości, z której jeżdżono 225 na godzinę. Myślę, że jak wszystko dobrze pójdzie, to jest szansa na te 220 km/h. Czekałem dość długo na tak szybkie zawody i mam nadzieję , że się doczekałem - dodaje Dobrowolski.

W poniedziałek, o ile pogoda będzie sprzyjała, odbędzie się pierwsza runda mistrzostw.

But się kurczy, noga drętwieje

W tym sporcie proste są tylko zasady: kto rozpędzi się najmocniej w linii prostej, wygrywa. Zawody dzielą się na rundy, w których narciarze startują z coraz wyższego pułapu. Dlatego finały zawsze są najszybsze.

Walka o prędkość to wyższa szkoła jazdy. Każdy z zawodników ma inną technikę, dzięki której osiąga najlepszą pozycję aerodynamiczną. - Potrzebny jest też odpowiedni strój. W naszych kombinezonach prawie nie można się poruszyć, jesteśmy oklejeni taśmą od stóp do głów. Czasem przy niskich temperaturach but się kurczy, noga drętwieje i zawodnikom z bólu napływają łzy do oczu. Za to uczucie podczas zjazdu jest niesamowite. Nieporównywalne do szybkiej jazdy samochodem. Tu prędkość czuje się we własnych nogach - opowiadał Dobrowolski portalowi krakow.sport.pl.

Rekord świata - 251,4 km/godz

Zaczynał jako narciarz alpejski, ale karierę przerwała kontuzja. Wtedy czas poświęcił pracy i nauce. Dopiero po studiach stwierdził, że jeszcze nie jest za późno. - Zawsze ciągnęło mnie do szybkości. Ale kiedy dostałem pierwsze narty do narciarstwa szybkiego, omal się nie popłakałem. Jako alpejczyk zawsze ostrzyłem kanty, a teraz musiałem wziąć pilnik i je stępić - mówił zakopiańczyk.

Wszystko po to, by ograniczyć ryzyko. W tym sporcie mały błąd może skończyć się tragicznie. Dlatego przed startem obserwatorzy czasem zabraniali startu wystraszonym narciarzom. Innym każą czekać na poprawę warunków. Dmuchają na zimne, bo kilka lat temu we francuskim Les Arcs doszło do dwóch śmiertelnych wypadków.

Dobrowolski zna tę historię z opowiadań. Sam też kiedyś upadł podczas treningu, ale jechał "tylko" ok. 120 km/godz. Innym razem za bardzo odchylił się przy hamowaniu i ściana powietrza omal nie wgniotła go w ziemię. - Mimo wszystko podczas zawodów zapominam o strachu. Tremę mam przed wyjazdem na zawody, wtedy kłębią się różne myśli - tłumaczył.

Najlepszy wynik Dobrowolskiego to 209,14 km/godz. Polak marzy o rekordzie świata. Ten należy do Włocha Simone'a Origone - 251,4 km/godz. Problem w tym, że zawody już nie odbywają się w Les Arcs, a nigdzie indziej tak szybko nie da się jeździć.

Większy problem to pieniądze. Narciarstwo szybkie uprawia około 100 osób i nawet mistrz świata nie utrzymuje się z tego sportu, ale dorabia jako instruktor i przewodnik.

Dobrowolski w internecie zamieścił film z parady otwarcia mistrzostw we Francji:

 

jak

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.