Roman Paszke już w argentyńskim porcie

- O godzinie 06.10 UTC (03.10 czasu lokalnego, 07.10 czasu polskiego) po 25 godzinach żeglugi z uszkodzonym lewym pływakiem i pokonaniu, od momentu awarii ok. 180 mil morskich, jacht Gemini 3 asystowany przez holownik dobił do nabrzeża miejskiego Rio Gallegos nad rzeką Galleos, 5 km powyżej jej ujścia do Atlantyku. Był to jedyny w zaistniałej sytuacji bezpieczny port osiągalny dla jachtu - informuje Janusz Cieliszak z biura medialnego projektu.

Dołącz do nas na Facebooku

- Najważniejsze, że udało się ocalić jacht. Ale teraz ilość pracy, która nas tu czeka jest co najmniej dwukrotnie cięższa niż na morzu, jednak musimy to zrobić jak najszybciej - powiedział Roman Paszke 2 godziny po dobiciu do brzegu.

Prace naprawcze

- Ostatnie manewry dokonywane były w nocy, w silnym deszczu i praktycznie bez oświetlenia. Obecne miejsce postoju jest tymczasowe i otwarte na ciągłe zmiany przypływów i odpływów sięgających tam 6 metrów różnicy, co wymaga stałej obsługi cum. Natychmiast po przybiciu do brzegu kapitan Paszke rozpoczął działania naprawcze związane z wypompowaniem wody z lewego pływaka i analizą uszkodzeń.

Obecnie na jachcie pracuje już 2 pracowników portowych, ale najważniejsze prace naprawcze będą realizowane przez Zespół Brzegowy Rejsu, którzy w najbliższych dniach ma przybyć z Polski. Jednym z podstawowych wyzwań będzie znalezienie w tym regionie odpowiedniego samojezdnego dźwigu zdolnego do wyjęcia jachtu z wody, co wymaga udźwigu co najmniej kilkanaście ton. Dopiero po wydobyciu jachtu z wody możliwe będzie dokładne oszacowanie zniszczeń - informuje Cieliszak.

Paszke zdrowy i bezpieczny

- Roman uzyskał wszechstronną pomoc ze strony konsulatu przy Ambasadzie RP w Argentynie, pomimo oddalenia wszelkich polskich placówek od Rio Gallegos o kilka tysięcy kilometrów. Obecnie Roman Paszke jest bardzo zmęczony, ale w dobrym zdrowiu i po planowanym kilkugodzinnym odpoczynku i gorącym prysznicu - chce jak najszybciej rozpocząć prace przywracające jachtowi pełną sprawność morską. Bardzo dziękuje wszystkim za okazywaną życzliwość w tych trudnych chwilach. Jakiekolwiek decyzje dotyczące dalszych planów rejsu zostaną podjęte po przeanalizowaniu zniszczeń części podwodnej jachtu - przekazuje Janusz Cieliszak.

Samotnie dookoła świata pod wiatr

100 dni dookoła świata, "złą" drogą pod wiatr, naprzeciw falom, samotnie przez oceany na wielokadłubowcu. To wyczyn, którego jeszcze nikt nie dokonał! Właśnie to wyzwanie podjął Roman Paszke. Celem kapitana było pobicie rekordu żeglugi wokół globu na wielokadłubowcu, ze wschodu na zachód, samotnie, bez pomocy z zewnątrz. Dotychczasowy rekord należy do Jeana Luca Van Den Heede, który na jachcie Adrien od listopada 2003 do marca 2004 roku przepłynął trasę w czasie 122 dni, 14 godzin., 3 minuty i 49 sekund.

Wyprawa Romana Paszke rozpoczęła się 14 grudnia o godz. 13.08 GMT w Gran Canarii na Wyspach Kanaryjskich. Dalej Paszke żeglował przez równik w stronę Przylądka Horn, a potem planował skierować się na zachód przez południowy Pacyfik do Wyspy Raoul leżącej na północ od Nowej Zelandii. Następnie kapitan miał płynąć przez Morze Tasmana, południowy Pacyfik i Ocean Indyjski do Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce Południowej, a stamtąd przez równik na metę do Gran Canarii.

Niestety, kiedy Roman Paszke znajdował się 314 mil morskich od Przylądka Horn, jego katamaran Gemini 3 uległ awarii. W nocy z 5 na 6 stycznia w lewym pływaku zostały zalane wodą przedział nawigacyjny i maszynowy. Kapitan podjął decyzję o przerwaniu rejsu i skierował się do argentyńskiego portu Rio Gallegos.

Więcej o wyprawie Romana Paszke możesz przeczytać TUTAJ.

Copyright © Agora SA