Mistrzostwa Europy w Adventure Racing. Piąte miejsce Polaków

84 godziny, 475 km, 12 etapów i ponad 12 tys. metrów w pionie. Justyna Frączek, Ireneusz Waluga, Maciej Dubaj i Maciej Marcjanek, czyli zespół AR Team Poland zajął piąte miejsce na mistrzostwach Europy.

Adventure Racing to multidyscyplinarne zawody na orientację rozgrywane w formule non stop. Taki crosstriathlon do potęgi z kompasem i mapą w ręku. To zawody wieloetapowe, w których co etap zmienia się dyscyplinę (bieg, rower górski, kajak, trekking, canyoning, rolki, zadania alpinistyczne).

Organizator na mapie zaznacza jedynie punkty, w których należy się zameldować. Wybór drogi zależy od zawodników. Każdy team składa się czterech osób, pośród których musi być co najmniej jedna kobieta.

Najczęściej swych sił w tych hiperwytrzymałościowych zawodach próbują biegacze ultra, triathloniści,kajakarze, biegacze na orientację, kolarze górscy szukający kolejnego sportowego wyzwania.

Po ubiegłorocznej chłodnej i deszczowej Irlandii, przyszedł czas na cieplejsze, wręcz gorące klimaty Hiszpanii. Tuż przy granicy z Francją, w malowniczej miejscowości Vielha, 20 lipca na starcie zjawiło się 30 czwórkowych zespołów, by zmierzyć się w walce o tytuł mistrzów Europy. Organizatorzy nie patyczkowali się i zafundowali zawodnikom same smakowite kęsy: od Pirenejów po środkową Katalonię z metą w Lleidzie.

Dwa syte canyoningi, bieg na orientację na ortofotomapie, gdzie każdy z członków zespołu zbierał inne punkty kontrolne, czy też adventure park z zabawami linowymi do tego kilkukrotne pompowanie kajaka, a po skończonym etapie skrupulatnie jego składanie - to tylko były przerywniki w szalonych etapach górskich pokonywanych na rowerze i biegiem.

Pierwszy dzień zawodów nie był wymarzony dla AR Team. Każdy z członków zespołu przeżywał chwile słabości, co niestety zaowocowało sporą stratą do czołówki. Nie pomogły widoki na przepiękną dolinę rzeki Aran, ani cola na strefie zmian. Pozostawało przeczekać, potem robić swoje i gonić. Taka taktyka, choć nie na miarę mistrzów, sprawdzała się już wielokrotnie. I tym razem zadziałała.

Już pierwszej nocy złapali oddech w parku linowym i zaczęli odrabiać straty. Etap MTB z przewyższeniem 2700 metrów na dystansie nieco ponad 50 km był najbardziej technicznym spośród odcinków rowerowych na rajdzie. Tutaj bosko czułby się każdy właściciel roweru enduro... Słabsi nosili rowery. Ale to była tylko rozgrzewka przed 6 etapem, określanym mianem "The Queen Section Of AREC 2016".

Dojazd 12 km, jak do Murowańca na wysokość 1800 m, a potem 25 km górska wycieczka na Orlą Perć, z tym, że tam zespoły poruszały się na wysokości ponad 3000 m n.p.m.

Kolejny etap nazwany "maratońskim" to 115 km nocnego roweru. Drugiej nocy większość zespołów skusiło się by zmrużyć oczy przynajmniej na pół godziny. Nie inaczej postanowił zrobić polski zespół, wiadomo było, że trzeciej nocy chęć najszybszego znalezienia się na mecie i adrenalina nie pozwoli zasnąć. Na rowerze powitali dzień trzeci. Wreszcie chwila chłodzenia się w jednym z najpiękniejszych kanionów Europy.

Po dobrym i emocjonującym orzeźwieniu jeszcze jeden trekking 15 km. Dalej kolejny etap

rowerowy 56 km, który w planach miał być szybki, ale taki niestety nie był. Po ulewnej burzy z gradem, gliniaste ścieżki zrobiły się nieprzejezdne. Nie dało się nawet prowadzić rowerów, koła nie kręciły się, a waga roweru wzrastała dwukrotnie. Lepiej mieli Ci, którzy jechali tam jeszcze w upale. Po rowerze zespoły wskoczyły do kajaków. Po drodze miały być via ferraty. Niestety z powodu mokrych skał po burzy organizatorzy odpuścili te zadania.

Na koniec został jeszcze tylko jeden 47 km etap rowerowy "cienia nie uświadczysz" i 30 km kajakiem po rzece Segre z "paddle surfingiem" i biegiem na orientację w pamiętającym jeszcze starożytne czasy mieście Llejda.

Po blisko 85 godzinach walki głównie ze swoimi słabościami (przez cały czas trwania zawodów polski zespół nie miał informacji o zajmowanej pozycji) AR Team Polska przekroczył metę, kończąc mistrzostwa Europy na piątym miejscu.

Plany być może były bardziej ambitne, ale biorąc pod uwagę liczne przeciwności i problemy zarówno ze zdrowiem jak i sprzętem, zawodnicy nie mogą narzekać. Po raz kolejny potwierdzili przynależność do ścisłej europejskiej czołówki. Ambicja pcha ich już w stronę kolejnych wyzwań - już we wrześniu ponad 100godzinny RAIDinFRANCE , będący eliminacją mistrzostw świata i 500-kilometrowy rajd w Czechach .

W listopadzie w Australii odbędą się MŚ w Australii, to marzenie każdego zawodnika AR, jednak czy naszym uda się tam pojechać?

AR Team Polska

Zespół wspierają: Fenix Worldwide - oświetlenie, Nutrend - odżywki dla sportowców, RoyalBay - skarpety kompresyjne, CamelBak - plecaki i systemy nawadniania,

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.