Polub nas na facebooku. Będzie ciekawie >>
Nanga Parbat nazywana jest przez wielu morderczą górą. Od 1988 roku na ośmiotysięczniki leżące w Pakistanie próbowano wejść 29 razy. Kilkanaście prób odbyło się na Nanga Parbat. Dotąd nie udało się ani razu.
Od zimy 1996/1997 nikt nie doszedł wyżej niż Zbigniew Trzmiel i Krzysztof Pankiewicz. Wtedy wyprawa była kierowana przez ojca polskiego himalaizmu zimowego Andrzeja Zawadę. Do szczytu zabrakło 300 metrów. Ledwo wrócili, z groźnymi odmrożeniami.
Simone Moro i Denis Urubko, duet himalaistów uważany za jeden z najlepszych na świecie też próbowali. W 2012 roku po 51 dniach musieli zawrócić z wysokości 6600 metrów.
Najwyżej od czasów Trzmiela i Pankiewicza wyszedł w tamtym roku Tomasz Mackiewicz. Polak osiągnął wysokość 7400 metrów. W tym roku wraz z Markiem Klonowskim, Jackiem Telerem i Pawłem Dunajem spróbują znowu.
Wsparciem dla Moro i Goettlera będzie Włoch Emilio Previtali, który zadba również o przekazywanie informacji z wyprawy.
Nie potwierdziły się poprzednie spekulacje, że Moro spróbuje wyznaczyć nową drogę od strony Diamir.
- Pójdziemy drogą Schella od strony Rupal. Bo tam, w przeciwieństwie do strony Diamir, świeci słońce. Spróbujemy założyć cztery obozy, ale może wyjść różnie. Musimy zdać sobie sprawę, że Nanga Parbat to największa góra świata. Długie odcinki pokonuje się w poziomie, dlatego droga na szczyt jest tam najdłuższa - powiedział Simone Moro podczas konferencji w Monachium, którą zorganizował sponsor jego wyprawy The North Face.
Będzie współpraca
- Zawsze podkreślam, że chodzę na ośmiotysięczniki w zimie, bo Polacy to wymyślili. Czapki z głów dla nich. Dlatego oczywiście, będę współpracował z wyprawą Tomka Mackiewicza i Marka Klonowskiego. Znamy się, lubimy, są zabawni w ten dobry sposób. Cel jest wspólny, więc nie ma mowy o rywalizacji. Być może nawet będziemy pomagać sobie w akcji górskiej, łączyć wspinaczkę - przyznał Simone Moro.
Moro i Goettler, co to za duet?
- Pojadę w zimie. Znowu. Tak, w zimie. Tylko dlatego, że to moje marzenie, a odkrywanie nigdy się nie kończy - tak o zimowej wyprawie mówi Simone Moro.
Moro to jeden z najwybitniejszych himalaistów w historii. W 2005 roku z Piotrem Morawskim dokonał pierwszego zimowego wejścia na Sziszapangmę, a z Denisem Urubką jako pierwsi w zimie stanęli na szczytach Makalu (2009 r.) i Gaszerbruma II (2011 r., był z nimi jeszcze Cory Richards). Włoch zdobył w sumie osiem ośmiotysięczników, w tym kilka nowymi drogami.
Moro od kilku lat dzieli życie himalaisty z inną pasją, jaką jest dla niego ratownictwo górskie. Jego marzeniem jest stworzenie pogotowia górskiego w Himalajach, które pomagałoby mieszkańcom wiosek. Na razie jednak więcej słyszy się o jego akcjach z użyciem helikoptera, dzięki któremu ratował wspinaczy powyżej 7000 metrów.
Dla wielu niespodzianką może być udział w wyprawie Niemca Davida Goettlera. Goettler urodził się w 1978 roku. Kiedy miał 7 lat pojechał z ojcem w Alpy. Miał szczęście, bo podróże były pasją jego rodziców. Jeździł z nimi po islandzkich bezdrożach i afrykańskich pustyniach. Po liceum został zawodowym przewodnikiem górskim i wstąpił Niemieckiego Klubu Alpejskiego.
W 2003 roku zrobił trudną drogę "Supercanaleta" na patagońskim Fitz Royu. Do tej pory wszedł na pięć ośmiotysięczników: Gaszerbrum II, Broad Peak, Dhaulagiri, Lhotse i Makalu. Dwa razy próbował zdobyć K2, dwa razy doszedł do wysokości 8200 metrów. Próbował też zdobyć Ama Dablam (6856 m.) nową drogą północną ścianą. Nie udało się. Utknął na wysokości 6400 i musiał przerwać próbę.
Jak Goettler sprawdzi się w zimie? Udane doświadczenia ma tylko w Alpach, gdzie wchodził na Eiger, Grand Jorasse i Matterhorn.