Polska zimowa wyprawa na K2!

Polscy himalaiści pojadą tej zimy na K2, ostatni niezdobyty o tej porze roku ośmiotysięcznik. Kierownikiem wyprawy będzie Krzysztof Wielicki.

26 lutego Muhammad Ali, Alex Txikon i Simone Moro weszli na szczyt Nanga Parbat (8126 m n.p.m.). Tym samym do zdobycia w zimie został już tylko jeden ośmiotysięcznik - K2 (8611 m n.p.m.).

Od kilku miesięcy mówi się o polskiej wyprawie, która w zimie spróbuje wejść na K2. Teraz mamy w końcu potwierdzenie - taka wyprawa dojdzie do skutku.

Jak czytamy na Facebooku Programu Polski Himalaizm Zimowy :

''Program 'Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera' będzie kontynuowany w latach 2016-2020. Jeszcze w tym roku, do Karakorum wyruszą dwie wyprawy Polskiego Związku Alpinizmu. Pierwsza - letnia wyprawa na K2, której kierownikiem będzie Jerzy Natkański. I to na co czekają sympatycy Polskiego Himalaizmu Zimowego - zimowa, polska wyprawa na K2, na czele z kierownikiem Krzysztofem Wielickim oraz Januszem Gołębiem jako kierownikiem sportowym. Już wkrótce więcej szczegółów o zaplanowanej na lato wyprawie unifikacyjnej.''

Jak podaje portal wspinanie.pl , w skład letniej wyprawy wejdą: Jerzy Natkański (kierownik), Jarosław Botor, Mariusz Grudzień, Piotr Tomala, Paweł Michalski i Marek Chmielarski.

Można przypuszczać, że część uczestników letniej wyprawy pojedzie również na K2 w zimie. Kierownik wyprawy, Krzysztof Wielicki to pierwszy zimowy zdobywca trzech ośmiotysięczników, piąty na świecie człowiek, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum. Z kolei Janusz Gołąb (kierownik sportowy) w 2011 roku wraz z Adamem Bieleckim jako pierwszy wszedł w zimie na Gaszerbruma I.

Kto oprócz Polaków może pojechać w zimie na K2? Wielicki mówił w tamtym roku o ''dobraniu'' kilku zagranicznych wspinaczy. W tym roku Włoch Daniele Nardi zdradził nam pod Nanga Parbat, że takie powołanie od Wielickiego nawet już dostał.

K2, czyli bardzo trudna zima

- Nie mamy do siebie żalu, bo zrobiliśmy wszystko, na co nas było nas stać w tych nieludzkich warunkach. To dobrze, że góry potrafią jeszcze od czasu do czasu nauczyć ludzi pokory. Podwójnie dobrze dzisiaj, kiedy człowiekowi wydaje się, że już w pełni zdołał opanować naturę - mówił w 1988 roku Andrzej Zawada, ojciec zimowego himalaizmu, po nieudanej wyprawie na K2.

W ostatnim dniu lipca 1954 roku na K2 wspięli się Włosi Achille Compagnoni i Lino Lacedelli, ale na pierwszą zimową próbę góra musiała czekać ponad 30 lat. To wtedy Andrzej Zawada zorganizował najdroższą ekspedycję w historii polskiego alpinizmu. Kosztowała milion dolarów, ale lwią część dorzucili Brytyjczycy i Kanadyjczycy, którzy dołączyli do 13 polskich himalaistów. W sumie Zawada miał do dyspozycji ponad 30 osób, w tym kilkunastu wspinaczy. Zaopatrzyło ich 1200 tragarzy, którzy do bazy przenieśli 17 ton jedzenia i sprzętu przez porżnięty szczelinami lodowiec.

To właśnie ze względów logistycznych do dziś K2 było atakowane w zimie tylko trzy razy. Drugi, tak samo ważny powód, to pogoda. Karakorum jest dużo bardziej kapryśne niż Himalaje. Wyprawa Zawady tamtej zimy w ciągu trzech miesięcy miała tylko 10 dni warunków pozwalających na wspinaczkę. Udało im się dotrzeć do wysokości 7300 metrów. Ale dopiero kilkaset metrów wyżej zaczynał się trudny, skalny teren, czyli jeszcze większe wyzwanie. - To było piekło. Warunki były tak ciężkie, że w pewnym momencie po prostu nie miałem serca wysyłać do góry kolejnych zespołów - komentował Zawada. I dodał: - Kto pierwszy zdobędzie zimą K2, ten będzie wielki!

A trzeci powód, może najważniejszy, a na pewno najbardziej prozaiczny - to po prostu cholernie trudny szczyt. - Jest ogromna, bardzo wysoka, niesamowicie stroma i leży o wiele dalej na północ niż Mount Everest, co oznacza, że notorycznie jest tam zła pogoda - mówi o górze Sir Chris Bonnington, legenda brytyjskiego himalaizmu. Reinhold Messner, pierwszy zdobywca wszystkich ośmiotysięczników dodał, że przy K2 wejście na Everest jest spacerkiem.

Huragan zmiótł bazę

Na kolejną zimową wyprawę trzeba było czekać do 2002 roku. A gdy przyjechała do Karakorum, zastała warunki jeszcze gorsze, niż ekspedycja Zawady. - Tak fatalnej pogody nie było w tym rejonie od 30 lat. Huragan zmiótł nam bazę. Nic z niej nie zostało - mówił po powrocie do Polski Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy. Sam w 1996 roku wszedł na Nanga Parbat, swój ostatni z czternastu ośmiotysięczników i został piątym człowiekiem w historii, który skompletował je wszystkie. Na K2 zabrał mocną ekipę, w której skład weszli najlepsi Polscy wspinacze, ale też Gruzini i Kazachowie. Piotrowi Morawskiemu, Marcinowi Kaczkanowi i Denisowi Urubce udało się wtedy wyjść na wysokość 7600 metrów. To rekord, którego nie pobiła dziewięć lat później mocna, rosyjska ekspedycja.

Bartosz Duda, jeden z uczestników wyprawy z 2002 roku, opowiadał po powrocie o trudach zimowej ekspedycji. Mówił o trwającym 5 godzin przygotowywaniu jedzenia, rozmrażaniu na patelni zamienionego w zamrożoną cegłówkę chleba, gotowaniu pasztetów, przymarzaniu do ust łyżek i odmrożonych policzkach. Wspomniał też o najsilniejszym członku wyprawy, którym okazał się Kazach. - To była jego pierwsza wyprawa na ośmiotysięcznik, która nie zakończyła się zdobyciem szczytu. Na sześć szczytów wszedł za pierwszym podejściem - mówił Duda. To właśnie wspomniany Kazach został bohaterem wyprawy, kiedy sprowadził w dół mającego objawy obrzęku mózgu Marcina Kaczkana.

Dziś Urubko ma polskie obywatelstwo i możemy się spodziewać, że w wyprawie na K2 weźmie udział.

Śledź autora na Twitterze @deszczep

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.