TOPR. Żeby inni mogli przeżyć

Ratownikiem TOPR-u może zostać każdy pełnoletni i aktywny górsko człowiek. Aktywny górsko nie znaczy "drepczący po szlakach". Kandydat na kandydata na ratownika TOPR-u (tak zwany adept) musi umieć się wspinać, bardzo dobrze jeździć na nartach i znać topografię Tatr. Kandydat musi też znaleźć dwóch członków TOPR-u, którzy będą członkami wprowadzającymi, wesprą go w dążeniu do celu i poręczą za niego przed kolegami.

– To tradycja Pogotowia. W pierwszych księgach TOPR-u członkowie wprowadzający zwani byli świadkami przysięgi – tłumaczy Jan Krzysztof, podkreślając, że to dobry zwyczaj, pokazujący zaangażowanie i zobowiązanie obu stron. – Wprowadzający powinni przedstawić kandydata i poręczyć, że jest człowiekiem godnym zaufania. Przyjęte jest także, że to oni wprowadzają następnie kandydata w arkana działalności górskiej i zasady funkcjonowania stowarzyszenia, a nawet trochę za niego odpowiadają, zwłaszcza w pierwszym okresie. Ich rekomendacja daje nam gwarancję, że jest to osoba, która nadaje się do tej pracy. TOPR to elitarna organizacja. Elitarna nie znaczy zamknięta, każdy ma dostęp do Pogotowia, ale chodzi o to, żeby to nie byli przypadkowi ludzie. To ważne, bo wyszkolenie ratownika nawet w podstawowym zakresie jest bardzo czasochłonne i kosztowne. Ostrożność w doborze kandydatów to także wynik odpowiedzialności, jaką bierzemy za ratowanych. Już na etapie kandydackim tym młodym ludziom powierzane są bardzo poważne zadania. Jeśliby się tych kandydatów nie znało, trzeba by ich bardzo pilnować, a nie jesteśmy w stanie tego robić. Dlatego kandydaci na kandydatów na ratownika są już w pewien sposób wybrani, choć to dopiero początek długiej i wymagającej drogi.


Rozpoczyna ją złożenie podania z dołączonym wykazem działalności górskiej, a później egzamin wstępny, który weryfikuje praktyczne umiejętności potencjalnego kandydata.

Egzamin wstępny pozwala odsiać tych, którzy marzą o ratownictwie, od tych, którzy mają na to realne szanse – mówi wprost Marcin Józefowicz, szef szkolenia TOPR. – Nie jesteśmy szkółką, tylko organizacją, która potrzebuje profesjonalistów, dlatego nie interesują nas żółtodzioby. Na stronach TOPR-u można znaleźć dokładny opis naszych wymagań, dlatego dziwią mnie podania od ludzi, którzy zdają się ich nie rozumieć. Zdarzają się bowiem podania z wykazami tras zrobionych z wynajętym przewodnikiem albo, jeszcze lepiej, z drogą wspinaczkową, którą delikwent opuścił ledwo żywy, w ramionach ratowników. Powiem krótko, to totalny obciach. Prosząc o wykaz dróg wspinaczkowych, mamy na myśli trasy robione samodzielnie! Spodziewamy się znaleźć w ich opisie nazwisko partnera wspinaczki oraz datę zdobycia góry, przy czym wykaz ma zawierać drogi z ostatnich trzech lat, a nie z jakiejś wczesnej młodości. Owszem, w działalności taternickiej jest zwyczaj, że nikt nie sprawdza prawdomówności i że nie trzeba udowadniać zdobycia ściany, należy jednak pamiętać, że człowiek przyłapany na kłamstwie nie ma już wstępu do środowiska. Tym bardziej warto się poważnie zastanowić, co wpisujemy i czym chcemy się pochwalić, zwłaszcza że łatwo to zweryfikować podczas wspomnianego egzaminu. A ten składa się z etapu zimowego i wiosennego. Wiosną sprawdzamy zdolności wspinaczkowe: wiązanie węzłów, zakładanie asekuracji i stanowiska oraz umiejętność zjazdu. Kandydat na kandydata musi też przejść test kondycyjny, czyli bieg na Kasprowy Wierch, oraz test ze znajomości topografii Tatr. Jest również sprawdzian z historii i ze statutu TOPR-u, chcemy bowiem, żeby ludzie wiedzieli, do jakiej organizacji wstępują. W zimowym etapie sprawdzamy zaś, jak ewentualni kandydaci jeżdżą na nartach po trasach i poza nimi.

Ponieważ nie ma żadnych szkół związanych z ratownictwem górskim, jedynymi jednostkami wskazanymi do szkolenia, a także do weryfikacji umiejętności górskich są w Polsce Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe i Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (odbywa się to na podstawie odpowiedniej zgody wydanej przez ministra spraw wewnętrznych po spełnieniu określonych w ustawie wymogów).
Z tym że TOPR nie szkoli dla GOPR-u, a GOPR nie szkoli dla TOPR-u. To znaczy tyle, że uprawnienia zdobyte w GOPR-ze nie są uznawane w TOPR-ze, zatem ratownik GOPR-u, który chciałby zostać ratownikiem TOPR-u, musi przejść toprowskie szkolenie i toprowską weryfikację. Ta sama zasada obowiązuje instruktorów narciarskich i wspinaczkowych, nieuznawane są także certyfikaty przyznawane przez Polski Związek Alpinizmu. Słowem, kandydat na kandydata na ratownika TOPR-u jest człowiekiem z czystą kartą i tak jak wszyscy inni kandydaci przechodzi testy. TOPR bardzo wysoko stawia poprzeczkę, wymagając konkretnych umiejętności, dlatego toprowscy instruktorzy wychodzą z założenia, że tylko oni mogą sprawdzić predyspozycje kandydata.


Należy pamiętać o różnicy między TOPR-em a GOPR-em, nie jest to bowiem, jak sądzi większość Polaków, ta sama instytucja. Historyczne zaszłości spowodowały, że ten temat potrafił być kiedyś bardzo drażliwy. Dlatego lepiej nie mylić toprowców z goprowcami!

TOPRTOPR .

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.